piątek, 18 kwietnia 2014

KHADI – Naturalne mydełko różane z miodem :)

Do mydeł w kostkach przekonało mnie ostatnimi czasy naturalne mydło oliwne z Aleppo (o którym pisałam tu – klik) :)
Polubiłam formę kostki i doceniam wspaniałe właściwości, jakie potrafią dać nam naturalne mydełka. Bardzo ucieszyła mnie zatem przesyłka od sklepu Helfy.pl, który obdarował mnie paczką, w której kryło się między innymi to oto urokliwe Naturalne mydełko różane firmy Khadi :)


Mydła naturalne, w przeciwności do mydeł tradycyjnych, chemicznych, nie wysuszają skóry i nie podrażniają jej, bo zawierają tylko naturalne składniki, nie znajdziemy tu żadnych sztucznych dodatków.

Kosmetyk (125 g) opakowano w folię ochronną, na której widnieje króciutka informacja o firmie (wyprodukowano ręcznie w Indiach), wzorowym składzie, mamy również adnotację, iż produkt nie był testowany na zwierzętach.


Zatrzymam się jeszcze przy składzie mydełka, krótkim i niezwykle przyjaznym, a mianowicie, mydło zawiera: wyciąg z róży, miodu, glicerynę i oleje roślinne, cudownie prawda? Dzięki temu fantastycznemu składowy mydło delikatnie oczyszcza skórę, pozostawiając ją mięciutką i gładką. Mydło powstało na bazie miodu i wody różanej, zawierającej witaminę C, która korzystnie wpływa na elastyczność skóry i ochroni ją przez niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych.


Mydełko idealne będzie dla osób ze cerą dojrzałą, suchą, wymagającą mocnego nawilżenia, ale też dla tych, którzy pragną odżywić skórę, bo zawarty w nim miód dodaje blasku i rewitalizuje. Pachnie przepięknie różami, miodem, jest to totalnie zniewalający, cudowny zapaszek.

Mydli się bardzo ładnie, nie jest to ogromna piana, raczej bardziej kremowa pianka. Można myć nim całe ciało, jak i włosy jeśli mielibyście takową ochotę. 


Po umyciu nim, skóra jest mięciutka i przyjemna w dotyku. Przepiękny zapach pozostaje, nie odczuwam żadnego ściągnięcia, jak było to w przypadku tradycyjnych mydeł, mimo to zawsze zaliczam rytuał balsamowania, który kocham :) (aktualnie balsamem Sylveco, recenzja wkrótce).





Mydło jest naprawdę cudowne, myślę, że skuszę się na inne jego wersje, szczególnie kuszące wydaje się być truskawkowe, sandałowe, czy jaśminowe!

Lubicie naturalne mydła w kosteczkach? Jeśli nie mieliście okazji wypróbować, koniecznie musicie nadrobić! :)

 

 

środa, 16 kwietnia 2014

SYLVECO - Regenerujący krem do rąk :)

Krem do rąk, to chyba najczęściej używany przeze mnie krem, mam go zawsze pod ręką, w pracy na biurku, w torebce, w łazience, a jak jest u Was? Dzięki Sylveco mogłam wypróbować, moim zdaniem jeden z lepszych kremów do rąk dostępnych na rynku, a mianowicie Regenerujący krem do rąk, hypoalerigiczny, pełen dobroczynnych, wyłącznie naturalnych składników


 
Przeznaczony jest on do pielęgnacji dłoni skłonnych do przesuszeń, podrażnień, reakcji alergicznych. Odżywia i uelastycznia skórę rąk, nawilżając intensywnie nawet mocno zniszczoną skórę. Łagodzi podrażnienia, spowodowane wiosennymi zmianami pogody, dłonie po jego zastosowaniu są gładkie i miękkie, efekt jego działania jest natychmiastowy.


Skład kremu jest bardzo naturalny i fenomenalny wręcz, zawiera ekstrakty roślinne z rumianku (rumianek posiada znane od zarania dziejów, właściwości łagodzące i gojące) , brzozy oraz aloesu, toteż kosmetyk chroni, odbudowuje, działa antybakteryjnie, odbudowuje skórę naszych łapek :) W składzie odnajdziemy także olej sojowy, olej z pestek winogron (odmładza dłonie), olej arganowy, masło shea,  olej ze słodkich migdałów, olej rokitnikowy, betulinę, słowem same naturalne cuda!


Produkt zapakowano w poręczna tubkę (75 ml), z zatrzaskiem i przyjemną grafiką oraz niezbędnymi informacjami na temat kremu, składu i firmy. Tubkę otrzymujemy dodatkowo w kartoniku, co podwyższa wartość wizualną produktu, na kartoniku odnajdziemy mnóstwo informacji, które widnieją na tubce również, ale też informacje na temat kuracji, jaką możemy zafundować sobie za pomocą tego świetnego kosmetyku, a mianowicie, nakładając grubą warstwę kremu na dłonie, wmasowując go, nakładamy bawełniane rękawiczki na 30 minut, a najlepiej na całą noc i mamy nowe rączki! Składniki aktywnie działając dłużej, potrafią zdziałać cuda, w efekcie dłonie są gładkie i mięciutkie.
 


Krem przy codziennym, wielokrotnym stosowaniu, wystarczył mi na 1,5 miesiąca, także jest bardzo wydajny. Ma miłą, kremową, gładką konsystencję w kolorze ecru, szybciutko wchłania się w skórę, pozostawiając leciutką warstwę ochronną. W zapachu zdecydowanie dominuje rumianek, także woń kremu jest stricte ziołowa, zapach przybiera głębszy wymiar już na dłoniach, mi bardzo się podoba, bo uwielbiam ziołowe kosmetyki.


Wiem, że krem ma bardzo dobre opinie i uratował już nie jedne dłonie przez pękaniem i przesuszeniami, działa leczniczo, także jeśli macie taki problem, koniecznie musicie po niego sięgnąć, jeżeli nie, a tak jak ja lubicie mieć zdrowe zadbane rączki, ten krem jest również idealny dla Was!


Dajcie znać, jak dbacie wiosną o dłonie? :)


sobota, 5 kwietnia 2014

INGLOT – Cienie do powiek Raibow – Freedom System :)

Cienie do powiek firmy Inglot to moja długotrwała, niezawodna miłość od wielu już lat. Ta polska, świetna firma ma w swej ofercie kosmetyki, które moim zdaniem nie ustępują produktom światowych liderów w tej dziedzinie, a cienie tej marki uznawane są za jedne z najlepszych na świecie, często porównywane są jakością z cieniami słynnej firmy MAC. Kosmetyki Inglot nie są oczywiście testowane na zwierzętach. Wysepek i sklepów Inglota, jest coraz więcej i tak, jak pisałam tu (przy okazji recenzji pigmentu z Inglot), nie mogę się nigdy powstrzymać, by się przy nich nie zatrzymać :)
 
 
Dziś pokażę Wam jedną z moich paletek Inglota, cienie oczywiście są wymienne, ponieważ jest to kasetka magnetyczna x5seria Inglot Freedom System, o kształtach kwadratowych (pusta kosztuje 16,00 zł). Mam już ją kilka lat i nie widać na niej absolutnie żadnych ubytków, przetarć, cały czas jest jak nowa, magnesy działają bez zarzutu, idealnie się otwiera, zamyka, dlatego tak bardzo je lubię! Każda kasetka zapakowana jest w kartonik, który do dziś także zachowałam.
Wszystkie pięć cieni aktualnie tu mieszkających, pochodzi z serii Rainbow, którą uwielbiam!
 
 
Tu wszystkie odcienie tejże serii :) Są to cienie matowe, 2,5 g (posiadam też paletkę z cieniami Raibow z drobinkami, ale o nich wkrótce). Obecnie kupimy je w cenie 16,00 zł za sztukę.
Cienie są idealne, bardzo mocno napigmentowane, intensywne, fantastycznie się blendują, współpracują ze sobą i innymi kosmetykami, oczywiście zawsze maluję nimi z uprzednią bazą pod cienie (Clarins, ArtDeco), nie rolują się, są nie do zdarcia, utrzymują się tyle, ile chcemy, by makijaż był na naszym oku, są bardzo trwałe. Każdy z kwadracików podzielony jest na trzy odcienie, idealnie współgrające ze sobą. Kolory są cudowne, mamy do wyboru wiele opcji, numery moich odcieni – od strony lewej, to:
120, 114, 105, 109, 103
 
 
120, to trójka idealnych cieni do smoky eyes, intensywna, głęboka czerń, ciemno szary oraz siwy. Tej trójki używam bardzo, bardzo często, w zasadzie wszystkie ostatnie makijaże fotograficzne, filmowe, teledyskowe, które wykonałam powstały przy jego pomocy. Dla mnie podstawa i mus. Uwielbiam je też na sobie.
 
 
114 Ubóstwiam odcienie fioletu, często na co dzień, ale ten najciemniejszy idealnie sprawdza się też w makijażach wieczorowych, najjaśniejszy zaś do wewnętrznych kącików przy okazji najróżniejszych makijaży.

 
105 Odcieni niebieskiego używam najrzadziej chyba z tego zestawu, jednakże jest to przepiękna trójka błękitów, przy pomocy których możemy wyczarować bajeczny efekt na oczach.



109 zielenie kocham zarówno na swoich powiekach, ale też często mam okazję malować piwnookie piękności, toteż szczerze kocham to zielone trio.



103 słoneczne żółte odcienie, upiększają wiele moich makijaży, idealnie współgrają z zieleniami powyższymi, jak i innymi przeróżnymi kolorami tęczy ingotowej. 


Wkrótce na blogu, kolejne moje paletki i odcienie z ingotowej kolekcji :)

Lubicie cienie Inglota? 
Jakie są Wasze ulubione cienie?

:)