niedziela, 30 lipca 2017

Oczy Eugena Kallmanna - Håkan Nesser - Wydawnictwo Czarna Owca – Skandynawska doskonałość!

Skandynawski, intrygujący, mroczny i jedyny w swym rodzaju klimat, który uwodzi mnie nie tylko w temacie literatury, ale także dobrych seriali i filmów, ku mej uciesze, zyskuje coraz więcej miłośników. Håkan Nesser, autor powieści Oczy Eugena Kallmanna, to zasłużony już dla szwedzkiej literatury, autor mnóstwa książek osadzonych w ciemniejszych zakamarkach kryminału i thrillera. 


Premiera: 5 lipca 2017
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tytuł oryginalny: Eugen Kallmanns ögon
Seria: Czarna seria thriller
Tłumaczenie: Małgorzata Kłos
Oprawa: okładka miękka
Ilość stron: 572


Czarna seria Wydawnictwa Czarna Owca, bogata jest w powieści Nessera
(zerknijcie tu), najnowszą zaś pozycją, będącą jedną z genialnych nowości lipcowych, jest właśnie książka Oczy Eugena Kallmanna. Wiele z tytułów tegoż autora, doczekało się filmowych i serialowych scenariuszy, a on sam wielokrotnie nagradzany był za najlepszy, szwedzki kryminał. W związku z powyższym, od powieści oczekiwałam wiele i przyznam Wam, iż nie rozczarowałam się, pochłaniając książkę w iście ekspresowym tempie.


Jest sierpień, rok 1995, Leon Berger ma czterdzieści pięć lat, jest nauczycielem języka szwedzkiego i historii, życie nie układa mu się najlepiej, bowiem zarówno jego rodzicie, jak i żona Helena i córka Judith, nie żyją, słowem jest na świecie sam i prócz siostry, z którą nie utrzymuje bliskich kontaktów, nie ma swojej rodziny. Sytuacja życiowa, powoduje, iż porzuca swą dotychczasową posadę w Sztokholmie i przyjmuje pracę nauczyciela w mieście K., którą zdobywa dzięki poleceniu starej znajomej Ludmilli Kovacs, pracującej w tamtejszej szkole, jako psycholog. Psychika Leona po śmiertelnym wypadku żony i córki, który zdarzył się podczas wycieczki do Afryki, nie jest w dobrym stanie, dopada go depresja i myśli samobójcze, być może nowa praca, nowe miejsca i ludzie, spowodują, że jego życie skręci na lepszą z dróg.


Poprzednikiem Leona w szkole był nieżyjący już tytułowy Eugen Kallmann, którego poznajemy poprzez relacje zarówno jednej z uczennic szkoły, imieniem Andrea, Ludmilli oraz nauczyciela matematyki Igora Masslinda, niesamowicie ważne są tu też znalezione przez Leona w nauczycielskim biurku pamiętniki, które pozostawił po sobie Kallmann. Był on postacią tajemniczą, pomimo, iż uczył w szkole i wielu uczniów go bardzo ceniło, mało kto w mieście znał go dobrze, Igor zaś wiedział, że prowadził on badania literaturoznawcze oraz interesował się kryminologią, badając na własną rękę śledztwo, które miało miejsce w mieście K.



Podczas czytania, w świetny sposób przenosimy się z perspektywy jednej osoby na drugą, punkt widzenia zarówno Leona, jak i Andrei (również jej matki Urliki Larsson), Igora i Ludmilli, daje nam inne światło zarówno na teraźniejsze wydarzenia, jak i na przeszłe, a dialogi i pamiętniki Kallmanna, świetnie dynamizują całą powieść.
Kallmann zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w słynnym w mieście Niemieckim Domu, co ciekawe pozostawił po sobie testament, na miejscu znalazł go Charlie Mattis, ekscentryczny uczeń, z którym Kallmanna łączyły szczególne relacje. 


Książka, którą chłonie się z nieukrywaną przyjemnością, jest pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika skandynawskich klimatów w literaturze. Zdecydowanie mam po niej ochotę na inne tytuły Nessera, książka bowiem trzyma w napięciu dosłownie do ostatniej strony.
Jakie tajemnice kryją pamiętniki Kallmanna? Jakie sekrety skrywa Charlie? Otwórzcie Oczy Eugena Kallmanna i koniecznie przeczytajcie najnowsze dzieło Håkana Nessera!


piątek, 28 lipca 2017

Nowości Biolaven, które trzeba mieć! Odżywka do włosów, krem do rąk z olejem z pestek winogron i olejkiem lawendowym oraz naturalne mydło lawendowe :)

Polska firma Sylveco, spod której skrzydeł, wychodzą same cudowne, naturalne kosmetyki, nieustannie mnie zaskakuje, wprowadzając wciąż to nowe, fantastyczne produkty, rozszerzając asortyment, nie zawodzi mnie w żadnym calu. Niedawno do asortymentu ich marki Biolaven, weszły trzy cudowne kosmetyki, o których chcę Wam dziś napisać. Oto odżywka do włosów z olejem z pestek winogron i olejkiem lawendowym, krem do rąk z olejem z pestek winogron i olejkiem lawendowym oraz genialne, naturalne mydło lawendowe. Biolaven bazuje na oleju z pestek winogron i olejku lawendowym, zatem te właśnie składniki łączą także dzisiejsze trio.


Jeśli poszukujecie naturalnej odżywki bez silikonów, parabenów, czy olejów parafinowych, to dzisiejsza bohaterka bankowo się Wam spodoba. Odżywka bardzo polubiła się z moimi włosami, ma piękny, naturalny skład, w którym odnajdziemy olej z pestek winogron i olejek lawendowy, jest tu tez masło avocado, które znane są ze swych dobroczynnych właściwości dla skóry głowy i włosów. Składniki działają nawilżajaco, ale również intensywnie odbudowują włosy, wygładzają i regenerują, działają również ochronnie. Odżywka mieszka w poręcznej butelce (aż 300 ml) z praktyczną, czarną pompką, która ułatwia mi aplikację, odżywkę wydobywa się bez problemu, szybko, przy czym mamy kontrolę nad ilością, jaką chcemy jednorazowo wycisnąć. Oczywiście zdobią ją typowe dla marki Biolaven, lawendowe, fioletowe grafiki. Odżywka sprawia, iż moje włosy są gładkie, wzmocnione i ładnie nawilżone. Nakładam ją na włosy po umyciu szamponem, na około 2 minuty, po czym zmywam wodą. Odżywka nie uczula mnie, nie podrażnia skóry głowy, pachnie niesamowicie przyjemnie, jak cała seria Biolaven, to świeża woń lawendowo-winogronowa. Ma gęstą konsystencję w białym kolorze, świetnie rozprowadza się po włosach. Jest to kosmetyk dla każdego rodzaju włosów, sprawdzi się na pewno przy włosach słabych, suchych, skłonnych do wypadania, łamiących się, potrzebujących szczególnego odżywienia. Muszę tez przyznać, że włosy ładnie się rozczesują po jej użyciu, na pewno będę do niej wracać.

  
Lato, to specyficzny okres dla skóry naszych dłoni, zadbajmy więc o nie należycie. Od lat, jednym z moich faworytów w tym temacie, jest krem Sylveco z rumiankiem, jednak krem Biolaven, nie ustępuje mu w żadnym calu. Krem do rąk, mieszka w poręcznej tubce (100 ml), zamykanej praktycznie na zatrzask typu klik. Opakowanie jest świetnie zabezpieczone, mamy więc pewność, ze nasz krem jest świeży i nikt wcześniej go nie otwierał. Na tubce, odnajdziemy informacje o produkcie i skład kosmetyku. Krem zawiera olej z pestek winogron i olejek lawendowy, ale także masło avocado, silnie nawilżający mocznik, masło shea, skwalan, czy lecytynę sojową. Wspaniale nawilża, zmiękcza skórę dłoni, regeneruje naskórek naszych łapek i opóźnia procesy starzenia. Sprawdza się fantastycznie, szybko wchłania się, pozostawiając dłonie mięciutkie, odżywione i gładkie. Kolejnym, atutem kosmetyku jest oczywiście jego winogronowo-lawendowy zapach. Genialny skład kremu oraz treściwa, kremowa konsystencja, sprawia, że trafia on na listę moich łapkowych hitów.


Długo czekałam na moment, gdy Sylveco wypuści swoje mydełka, naturalne mydło lawendowe, to spełnienie moich kosmetycznych marzeń. Ręcznie wyrabiane, idealne zarówno do twarzy, jak i ciała. Dlatego kocham naturalne mydła w kostkach, nie tylko ładnie myją, posiadając dobre składniki, ale i dodatkowo ozdabiają moją łazienkę. Cudeńko, zawiera olej z pestek winogron, olejek lawendowy, olej kokosowy, masło shea, oliwę z oliwek i olej rycynowy, skład ma po prostu wspaniały. Mydełko wygląda pięknie i rozpościera naturalny lawendowy zapach, ładnie myje, oczyszcza, ale działa również przeciwstarzeniowo, antybakteryjnie i ochronnie, nawilża i odżywia, przy czym nie wysusza mojej skóry. Pieni się kremową, gęstą pianą, typową dla mydeł naturalnych, jest do tego niesamowicie wydajne, wielka kostka (120 g) starczy na bardzo długi czas. Sylveco wprowadziło także do asortymentu pięć innych mydełek, których wypatrujcie koniecznie na moim blogu.


Która z nowości Biolaven zaintrygowała Was najbardziej? :)


czwartek, 27 lipca 2017

Wchodzi koń do baru - Dawid Grosman - Wydawnictwo Świat Książki – Osobisty stand-up

Wchodzi koń do baru, świetna powieść zasłużonego już dla literatury i wielokrotnie nagradzanego, izraelskiego pisarza Dawida Grosmana, została niedawno laureatem prestiżowej nagrody literackiej Man International Booker Prize 2017. Z tejże okazji, zapraszam Was na moją recenzję tej intrygującej książki. 


Premiera: 18 maja 2016
Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginalny: Sus echad nichnas le-bar
Tłumaczenie: Regina Gromacka
Oprawa: okładka miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 240
 

Książka od pierwszego wejrzenia, zdecydowanie zwraca uwagę genialną w każdym calu okładką, bowiem ciemna, męska postać, mieszcząca się na niej, intryguje, wprowadza nieco w klimat powieści i zdecydowanie wyróżnia się w mojej biblioteczce, Wydawnictwo Świat Książki, jak zawsze stanęło tu na wysokości zadania. Książka w oryginale powstała w języki hebrajskim, na polski przetłumaczyła powieść Regina Gromacka.

  
Sierpniowy wieczór, klubowa, drewniana scena w małym mieście Netanja, na niej komik – Dowale Gee, naprzeciwko niego widownia, oczekująca dawki dobrego humoru. Występ komika, okazuje się zaś nie do końca rozrywką w popularnym słowa znaczeniu: (…) Posłuchaj, stary, dostaniemy tu wreszcie coś do śmiechu dziś wieczorem, czy nie?. Dowale odsłania bowiem przed widzami swoje własne niedoskonałości, niedole, ale też ich bolączki i problemy. Śmiech przez łzy, cięta riposta wobec własnego życia i otaczającej nas wszystkich rzeczywistości, to główne składowe tegoż występu, który obywa się jakby na żywo przez czytelnikiem.


Poprzez karty tej niewielkiej objętościowo powieści, jesteśmy świadkami naprawdę czegoś szczególnego, Dowale, który obchodzi właśnie swe pięćdziesiąte siódme urodziny, spogląda na swoje życie, z perspektywy człowieka doświadczonego, w formie popularnego stand-up`u, odsłania przed nami złożoność ludzkiego życia, nie przebiera w słowach, mówi wprost i bez zbędnych lukrowanych słów. Jego występ jest wymownym dialogiem z publicznością, ale także z przyjacielem z lat dziecięcych, który siedzi pośród niej na jego specjalną prośbę. Jednocześnie spektakl ten, jest osobistą, publiczną spowiedzią, próbą prawdziwego uzewnętrznienia się. 


Powieść, bardzo ciekawie dynamizują opisy reakcji publiczności, jak i wszelkie dywagacje komika na tematy bliskie człowiekowi. Dowale mówi dużo zarówno o własnych rodzicach, ludzkiej duszy, śmierci i życiu. Niczym szaleniec skacze z tematu na temat, a my w tym specyficznym występie bierzemy udział i chłoniemy jego słowa. Bądźcie zatem częścią publiczności i wkroczcie w wir niespotykanych emocji powieści Wchodzi koń do baru!



wtorek, 25 lipca 2017

NOWOŚCI LILY LOLO na Costasy – Mineralne, naturalne kosmetyki do makijażu i pielęgnacji – Zapowiedź recenzji :)

Moją przeogromną miłość do naturalnych kosmetyków Lily Lolo, na pewno znacie, jeśli zaglądacie na mojego bloga częściej. Ta genialna, brytyjska marka, na przestrzeni już lat, nie zawiodła mnie nigdy i nieustannie zachwyca.



Cuda Lily Lolo, dostępne są na Costasy, gdzie czeka na Was ogromny wybór, cały asortyment zarówno kosmetyków mineralnych do makijażu, jak i pielęgnacji, które niedawno marka wprowadziła.


Warto dodać, iż kosmetyki Lily Lolo, produkowane są wyłącznie z naturalnych i mineralnych składników, nie zawierają sztucznych aromatów, parabenów, nanocząsteczek, substancji konserwujących, mają zawsze piękne składy, są to oczywiście kosmetyki free cruelty, nie testowane na zwierzętach na żadnym etapie produkcji, wegańskie, nie zawierające składników pochodzenia zwierzęcego.   


Zobaczcie, jakież to cudowne nowości, które pojawiły się w ofercie Lily Lolo, a niebawem będą królować na blogu:


Lily Lolo - Naturalny krem nawilżający na noc - cera normalna

Lily Lolo - Naturalny krem nawilżający na dzień - cera normalna
  
Lily Lolo - Naturalny Prasowany Rozświetlający Bronzer

Lily Lolo - Naturalny Prasowany Rozświetlacz Rosé

Lily Lolo - Jasna podwójna kredka do brwi

Lily Lolo - Średnia podwójna kredka do brwi

Lily Lolo – Naturalna Beżowa Szminka Rose Gold

Lily Lolo – Naturalna Czerwono-Brązowa Szminka Berry Crush

Lily Lolo – Naturalna Intensywnie Różowa Szminka Romantic Rose

Lily Lolo – Mineralny podkład SPF 15 Jasny Blondie




poniedziałek, 24 lipca 2017

Bananowy balsam do ust, chusteczki Alterra, mydło Yope i suchy szampon Batiste do włosów brązowych - Mini recenzje kosmetyków cruelty free :)


Poniedziałkowo zapraszam Was na cztery mini recenzje, kosmetyków, które według mnie warte są Waszej uwagi :)

Balsam do ust – Body Club Lip balm banana touch
Bananowy balsam skusił mnie swym dobrym składem w Biedrze, widziałam tez inne wersje, ale w pospiechu wybrałam waśnie bananowe jajko. Wygodny i bardzo praktyczny, idealny do torebki. Zapłaciłam za niego bodaj około 5 zł. Zawiera wosk pszczeli, masło shea, olej jojoba, oliwę z oliwek, czy ekstrakt z banana. Przyjemne maleństwo do ust za małe pieniądze.   


Nawilżone chusteczki oczyszczające Alterra z aloesem – Bio-aloe vera do skóry suchej i wrażliwej
Nawilżone chusteczki Alterry, naprawdę świetne się sprawdzają przy tysiącu różnych sytuacji, zarówno w codziennych czynnościach i zabrudzeniach, jak i po demakijażu, ładnie oczyszczając skórę, nie zawierają alkoholu, także nie wysuszają, mojej skłonnej do przesuszeń cery. Mają ładny skład, w którym znajdziemy ekstrakt z aloesu, składniki pochodzą z certyfikowanych upraw ekologicznych, na opakowaniu widnieje także certyfikat Vegan, dodatkowo opakowanie jest pro-ekologiczne, dodatkowym plusem chusteczek, jest tez ich cena, kupiłam je za około 3 zł, także kosmetyk zdecydowanie wart polecenia.


Yope – Naturalne mydło w płynie – Wanilia i cynamon
Mydło to, było moim pierwszym spotkaniem z marką Yope, znalazłam je wówczas w Naturboxie. Polubiłam za ładny skład i cudny, waniliowy, otulający zapach, który uwielbiam nawet latem. Nie zawiera ono sls, parabenów, czy silikonów, mamy zaś ekstrakt z wanilii i cynamonu, co ważne mydło posiada ceniony przeze mnie certyfikat Viva, jest to wegański kosmetyk. Mydło ładnie oczyszcza, nie wysusza, plusem jest też pompka i mega pojemność 500 ml.  


Suchy szampon do włosów Batiste dla brunetek – 
Dry shampoon plus – Divine dark
Gdy pojawiła się ta wersja suchego szamponu Batiste, wiedziałam, że muszę ją mieć. Uwielbiam suche szampony tej marki, jedynym minusikiem, przy zbyt obszernej aplikacji, były zawsze wybielone włosy, teraz ten problem zniknął, szampon dla brunetek jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Odświeża i unosi włosy bez wybielania, świetnie sprawdza się w porannym biegu, jest to kosmetyk wegański, nie testowany na zwierzętach, będę mu wierna. Znacie któryś z tych kosmetyków? :)



piątek, 21 lipca 2017

Zła droga - Mikel Santiago - Wydawnictwo Czarna Owca – Hiszpański Stephen King zachwyca!

Po lekturze Złej drogi, drugiej powieści Mikela Santiago, zwanego hiszpańskim Stephenem Kingiem, wiem, że pierwsza książka twórcy, również musi trafić na moje półki. Zła droga, to prawdziwie genialny thriller z kryminalną intrygą, który całkowicie wciągnął mnie, podobnie, jak niegdyś wszystkie książki Kinga.


Premiera: 5 lipca 2017
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tytuł oryginalny: El mal camino
Tłumaczenie: Maria Mróz
Oprawa: okładka miękka
Ilość stron: 440


Zła droga Mikela Santiago, to jedna z wielu świetnych, lipcowych nowości Wydawnictwa Czarna Owca. Książka oscylująca gatunkowo pomiędzy thrillerem, grozą, kryminałem i sensacją, stała się moim nieukrywanych hitem, od nastoletnich lat bowiem, jestem zdeklarowaną fanką także tego typu literatury i pomimo polonistycznych upodobań literatury pięknej, kocham książki osadzone właśnie w mrocznych, ciemnych klimatach.


Zła droga, rozpoczyna się, gdy w majowy poranek na terenach pięknej i pachnącej Prowansji w Saint-Remy, pisarz Bert Amandale, niepokoi się brakiem kontaktu ze strony przyjaciela Chucksa, rockowego wokalisty, z którym widział się niedawno. Obaj przybyli tu niemal rok temu z Londynu i zamieszkali w sielskiej, południowej Francji, by zaznać spokoju, oddechu życia, Bert z żoną Miriam i szesnastoletnią córką Britney, Chucks (Ebeth James Basil) zaś samotnie. Odwiedza więc przyjaciela w jego luksusowej posiadłości, gdzie ten zdradza mu, iż zabił tajemniczego mężczyznę samochodem, ów człowiek wyszedł mu niespodziewanie na drodze, gdy wracał po zakrapianym alkoholem wieczorze. W ostatnich chwilach życia, mężczyzna wypowiedział słowo l`ermitage. 


Po ucieczce z miejsca wypadku i powrocie do tegoż miejsca, Chucks jednak nie zastał martwego ciała, myśli więc, że przesądzone jest oskarżenie go o zabicie człowieka. Bert próbuje zatem ratować sytuację przyjaciela, jedzie wybadać, czy żandarmeria zanotowała w ostatnich dniach tego typu wydarzenia, bada teren, doszukuje się w tym także omamów narkotykowo-alkoholowych. 


Chucks sam zgłasza się jednak na komisariat, gdzie twierdzą, iż wyimaginował sobie całą tę sytuację i z braku jakichkolwiek dowodów, nakazują mu powrót do domu, lecz właśnie teraz powieść zaczyna nabierać szaleńczego tempa, w które czytelnik wciąga się coraz bardziej. Chucks zaczyna bardzo obawiać się o własne życie, Berta nawiedzają koszmary senne, wokół dzieje się coraz więcej niewyjaśnionych sytuacji.


Powieść Santiago, serwuje nam niesamowite wizje, zarówno sielską Prowansję i codzienne życie, jak i te rodem prosto z klasycznych horrorów: Nawet nie próbowałem rzucić się do biegu. Czworonożny potwór, psisko wielkości konia, był już blisko.
(…) Czułem, jak odrywa mi ciało, kawałek po kawałku. Usta, policzki, uszy. Na koniec wygryzł mi oko.
Jakie sekrety kryje Zła droga
Przeczytajcie koniecznie jeszcze tego lata! :)