poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Wybielająca pasta do zębów w żelu z aloesem Aloe Fresh ESI – Pasta do zębów z ciekawym, naturalnym składem – Dbam o zęby!

Niedawno na blogu pisałam o dwóch genialnych produktach włoskiej marki Aloe Fresh do pielęgnacji jamy ustnej, dziś u mnie mój totalny hicior tej marki w postaci wybielającej pasty do zębów w żelu z aloesem!


Miałam naturalne pasty do zębów naprawdę przeróżnych marek, zawsze sprawdzały się one doskonale, pasta Aloe Fresh zaś to nie tylko doskonała pielęgnacja zębów, ale też świeżutki oddech. Nie znajdziemy tu w składzie slsów, sacharyny, parabenów, szkodliwych substancji czyszczących, sztucznych barwników, czy fluoru. Zachwyciła mnie już po pierwszym użyciu. Jest wspaniale opakowana w  kartonik o aloesowym designie, który pełen jest informacji o składnikach produktu i ich działaniu. Sama zaś pasta, mieszka w wygodnej, poręcznej i zabezpieczonej przed otwarciem tubce o objętości 100 ml. Pasta o gęstej, żelowej konsystencji, naturalnie wybiela zęby, odświeża oddech, wzmacnia też szkliwo, zapobiegając ubytkom.



Wybielająca pasta do zębów Aloe Fresh, zawiera aloes i glicerynę, razem łagodzące podrażnione błony śluzowe, czy dziąsła, krzemionka wybiela, poleruje moje zęby, olejek z liści mięty polnej, odświeżający i antyseptyczny, ekstrakt z porostu islandzkiego, działa leczniczo, posiada też właściwości przeciwzapalne, antyseptyczne i osłaniające, jest tu też ekstrakt z kory kasztanowca jadalnego, który zawiera flawonoidy, związki kumarynowe, garbniki i saponiny, działa tonizująco, ściągająco i przeciwzapalnie, wyciąg z kwiatów lipy drobnolistnej zaś działa kojąco, wzmacnia też naczynia krwionośne, rozjaśnia. Menthol z mięty pieprzowej, nadaje turbo zapachu i jednocześnie miętowego smaku, który kocha się po pierwszym użyciu pasty, olej z liści drzewa herbacianego, działa antyseptycznie, dezynfekuje. Znajdziemy tu także xylitol, naturalny słodzik, zwalczający szkodliwe dla zębów kwasy, skład góruje zdecydowanie nad tradycyjnymi, napakowanymi chemią pastami.

 
Pasta momentalnie odświeża także jamę ustną i oddech, pomaga w walce z osadem nazębnym, nie podrażnia dziąseł, zaś ładnie oczyszcza, wybiela, łagodzi i chroni. Zdecydowanie trafia do moich ulubieńców w tym temacie. Znacie tę pastę? Macie doświadczenia z naturalnymi pastami do zębów? :)



 

czwartek, 26 kwietnia 2018

Superfoods w mojej kuchni – Naturalne i zdrowe produkty, które stosuję – Ostropest ziarno, siemię lniane, pomidory suszone oraz quinoa, czyli komosa ryżowa

Jeśli czytacie mojego bloga częściej, wiecie, iż od zawsze zwracam uwagę na to, jakie produkty lądują na moim talerzu. Ku mojej uciesze produkty tak zwane superfoods, czyli zdrowe i wartościowe, obecnie przeżywają swój renesans i są coraz lepiej dostępne.


Warto zainwestować w swoje zdrowie, skusić się na dobre pyszności i wzbogacić swoja kuchnię o ekologiczne produkty. Dziś u mnie smakowitości, które na stałe już królują u mnie. Ziarno ostropestu, siemię lniane, suszone pomidory oraz quinoa, czyli komosa ryżowa. Wszystkie te produkty zakupicie w sklepie ze zdrową żywnością BioIndygo, gdzie kusi mnóstwo produktów ekologicznych, także superfoods właśnie, są tu też oleje, zioła, soki, ale też kosmetyki i inne cuda, także pędźcie na zdrowe zakupy. Kupując tego typu produkty, zawracajmy uwagę na ich autentyczność i markę. Tu w sklepie, miałam pewność, że spełnią one w 100% moje oczekiwania. 


Ostropest plamisty – ziarno
  Jest to moje must have od wielu lat, polecam kupować ziarno ostropestu i mielić je samodzielnie, bowiem wówczas zachowuje najwięcej swoich właściwości. Ostropest plamisty, znany jest już od starożytności, jego właściwości oczyszczające organizm i dbające przede wszystkim o funkcjonowanie wątroby, doceniane są do dziś. Roślinna sylimaryna, którą zawiera ostropest, działa antyoksydacyjnie, przeciwzapalnie i oczyszczająco, obniża także stężenie cholesterolu we krwi, chroni naszą, cenną wątrobę przed szkodliwym działaniem trucizn, działa też antynowotworowo. Ostropest także wspomaga pamięć, także właściwości ma co nie miara. Jak wspomniałam już wyżej, ja mielę nasionka i dodaję mielony ostropest do jogurtów, sałatek, mieszanek warzywnych, można go dodawać do wszystkiego! Należy przyjmować około dwie, trzy łyżeczki dzienne, na stałe, wówczas daje świetne efekty, u mnie jest to stały produkt w codziennej diecie.


Siemię lniane - ziarno
Na BioIndygo skusiłam się aż na kilogram tego cudu, bardzo często bowiem zajadam to smakowite ziarno. Tu również polecam dwie, trzy łyżki, zalać wrzącą wodą i poczekać 15 minut, wówczas zmięknie, takie siemię jest smakowite i gotowe do wypicia, ja zawsze też rozgryzam ziarenka, rozkoszując się ich smakiem. Siemię ma tak wiele zastosowań, że głowa mała, przede wszystkim wspiera układ trawienny, zawiera cenne kwasy tłuszczowe, tworząc jakby żel lniany, obleka nasz żołądek, dwunastnicę i przełyk w dobrą powłoką ochronną, oczyszcza organizm. Podobnie, jak w przypadku ostropestu, tu także polecam całe ziarenka, nie mielone, bowiem tracą wówczas na wartościach odżywczych. Siemię lniane musi gościć zdecydowanie w każdej kuchni.


Pomidory suszone
Mój wspaniały, zdrowy dodatek do sałatki, kanapek, czy innych, nawet obiadowych dań. Suszone pomidory, zawierają jeszcze więcej cennego likopenu, niż te świeże warzywa, jest to silny przeciwutleniacz, działający przeciwstarzeniowo, zmniejsza on ryzyko nowotworów i zawału, to czerwony barwnik pochodzący z rodziny karotenoidów, jest on także w czerwonej papryce, czy moich ukochanych owocach dzikiej róży. Pomidory suszone mają świetny smak, nieco słodki, głęboki, wolę je w formie suszonej bez olejów. Jeśli jeszcze ich nie próbowaliście, koniecznie musicie nadrobić.


Quinoa - Komosa ryżowa biała
Jest to moje odkrycie od wielu lat. Uwielbiam jej smak i jak pięknie wygląda po ugotowaniu. W moim domu, jemy ją w podobnych konfiguracjach, jak ryż, czy kasze. Jest smaczna i ma cenne właściwości i wartości odżywcze. Komosa ryżowa obniża cholesterol, stabilizuje poziom insuliny, zatem jest idealna dla cukrzyków, jeśli macie uczulenie na gluten, także możecie ją spożywać. Jest to świetne źródło białka i witamin, zwana jest matką zbóż lub świętym zbożem Inków. W sklepie, dostępna jest tez jej wersja czerwona. W mojej diecie wegetariańskiej, jest zdecydowaną królową.



Znacie te produkty? Które superfoods królują u Was? :)

 

środa, 25 kwietnia 2018

Aloe Fresh ESI – Zielona, aloesowa higiena jamy ustnej – Płyn z aloesem do płukania jamy ustnej i Spray odświeżający oddech na bazie aloesu + Rabat dla Was!

Jak ważna jest prawidłowa pielęgnacja jamy ustnej, chyba nie muszę Wam podkreślać, dzięki dbałości o jamę ustną i zęby, możemy cieszyć się ich zdrowiem i zarazem świeżym oddechem.


Wielu ludzi zmaga się z nieświeżym oddechem, halitozą, częstymi grzechami jest alkohol i papierosy, za tym zaś idzie namnażanie się bakterii i zmian w jamie ustnej. Poza tym, gdy zjemy zdrowy swoją drogą czosnek, czy cebulę, nasz oddech także nie zachwyca świeżością. Cóż wówczas możemy zrobić? Na pomoc idą nam produkty, które nie tylko dbają o zdrowie jamy ustnej, ale też chronią i dają naszemu oddechowi, świeżość i rześki zapach. Firma ESI, produkuje kosmetyki pod szyldem Aloe Fresh, dziś u mnie wspaniały duet do pielęgnacji jamy istnej. Płyn z aloesem do płukania jamy ustnej Aloe Fresh bez zawartości alkoholu oraz spray odświeżający oddech na bazie aloesu Aloe Fresh. 




Płyn do płukania jamy ustnej mieści się w dużej (500 ml), lecz nadal bardzo poręcznej, przezroczystej, świetnie zabezpieczonej przed otwarciem butelce z nakrętką, dzięki której dozować możemy produkt. Na opakowaniu odnajdziemy wszelkie informacje o płynie, zalecenia stosowania oraz skład. Płyn zawiera piękne, roślinne składniki, takie jak ekstrakty z liści aloesu, ekstrakty z owocu ananasa, szałwię, ekstrakt propolisowy, czy ksylitol. Nie znajdziemy tu alkoholu, slsów, sacharyny, parabenów, szkodliwych substancji wybielających, czy fluoru. Płyn momentalnie odświeża jamę ustną i oddech, pomaga w walce z osadem nazębnym, działa antybakteryjnie, nie podrażnia, zaś ładnie łagodzi, chroni dziąsła i wspomaga naturalne ph. Jest to zatem kosmetyk dla całej rodzinki, mogą go też stosować dzieci. Uwielbiam go za szybkie działanie i wspaniały świeży smak, to zdecydowanie intensywna mięta, dzięki której mamy rześki oddech. Jak go stosuję? Tuż po umyciu zębów, napełniam połowę nakrętki i płuczę jamę ustna do 30 sekund, po czym wypluwam i delikatnie przepłukuje wodą. Efekt jest natychmiastowy, świeżutki oddech i czysta jama ustna. Płyn jest bardzo wydajny i naprawdę godny polecenia!




Od razu zdradzę Wam, iż spray stał się moim hitem! Noszę go w torebce, to doskonały kompan do codziennej pielęgnacji jamy ustnej. Mała, zielona buteleczka (15 ml), z aplikatorem w formie sprayu, sprawdza się u mnie znakomicie, jest praktyczna i szybka w użytkowaniu. Jedno psiknięcie, idealnie i momentalnie odświeża mój oddech i dodatkowo wprawia w dobry nastrój. Dodatkowo buteleczkę umieszczono w kartoniku, gdzie odnajdziemy informacje o kosmetyku oraz skład. Zawiera on ekstrakty ze stewii rebaudiana, mentol, olejek z mięty polnej, ekstrakt z nasion grejpfruta, olejek z liści drzewa herbacianego, aloes oraz chitozan, który neutralizuje bakterie w jamie ustnej, odpowiadające za nieświeży oddech właśnie. Nie ma tu alkoholu i sacharyny, a zapach i miętowy smak, zachwycają totalnie. Spray dołączył do moich ulubieńców, także musicie go poznać. 


Oba te aloesowo-miętowe cudeńka zakupić można na Dbam o zęby, obecnie są w fajnej w promocji, dodatkowo zapraszam Was do skorzystania świetnego rabaciku! -15% na asortyment sklepu, aż do 31 maja! Przy podsumowaniu wpiszcie kod rabatowy Cherry-Belle

wtorek, 24 kwietnia 2018

Świetne, apteczne trio do pielęgnacji twarzy wiosną – Linia Hydraline - Dermena Skin Care z Molekułą Regen 7 – Krem na noc, pod oczy oraz kremowa emulsja

W aptece często spoglądam na półki z kosmetykami, znaleźć tam można naprawdę sporą gamę interesujących i dobrych produktów do specjalistycznej pielęgnacji skóry. Kosmetyki polskiej Dermeny, od lat sprawdzają się u mnie w 100%, dlatego sięgam po nie bez obaw i tak też stało się w przypadku świetnego trio do pielęgnacji twarzy.


Linia Hydraline, zadebiutowała niegdyś u mnie na blogu mleczkiem do demakijażu i kremem na dzień, dziś zaś u mnie odżywczy krem natłuszczający na noc, wygładzający krem pod oczy oraz genialna, kremowa emulsja do mycia twarzy. Całe trio spełnia idealnie swą rolę, pielęgnując moją skórę wiosną. Hydraline jest to linia nawilżająca, dedykowana cerze suchej, bardzo suchej, odwodnionej, skłonnej do podrażnień i łuszczenia się. Przy mojej mieszanej skórze w kierunku suchej ze skłonnością do podrażnień, wszystkie trzy kosmetyki sprawdzają się pięknie. Zawierają one, charakterystyczną dla marki, opatentowaną Molekułę Regen 7, jest to czynna, fizjologiczna substancja pochodzenia witaminowego, jeden z dwóch podstawowych metabolitów witaminy PP, zawierająca między innymi wyciągi z algi brunatnej. 


Dermena Hydraline - Odżywczy krem natłuszczający na noc
Krem odżywczy, natłuszczający na noc, otrzymujemy w smukłej, pionowej, białej tubce, zawierającej 50 ml kosmetyku. Opakowanie zabezpieczone jest dokładnie przed otwarciem. Dozowanie kremu jest zawsze higieniczne, mamy także pewność, iż kosmetyk zużyjemy do ostatniej kropli. Dodatkowo tubkę umieszczono w tradycyjnym dla marki niebieskim kartoniku z przydatną ulotką. Krem przeznaczony jest do stosowania na noc, aplikuję go podczas wieczornej pielęgnacji, cieniutką warstwą na całą twarz, szyję i dekolt, działa przede wszystkim nawilżająco i natłuszczajaco, odżywiając skórę, działając też ochronnie, skóra rankiem jest miękka i gładka. Jeśli macie skórę w kierunku suchej, jak ja, z pewnością będziecie zadowoleni z tegoż kremu, będzie on ideałem dla osób z cerą problematyczną, odwodnioną, skłonną do podrażnień i łuszczenia. Warto go stosować też w duecie z kremem na dzień, który również bardzo miło wspominam. W składzie, prócz Molekuły Regen 7, znajdziemy tu masło shea, aktywator epidermalnego kwasu hialuronowego, pantenol, alantoinę, olejek bawełniany i emolienty. 


Dermena Hydraline - Wygładzający krem pod oczy
Kremik jest moim aptecznym hitem, ma lekką i delikatną konsystencję, ładnie rozprowadza się po skórze i jednocześnie szybko się wchłania. Zawiera oczywiście Molekułę Regen 7, ale także szereg innych składników, takich jak naturalny polisacharyd, jest tu też roślinna betaina, aktywator epidermalnego kwasu hialuronowego, pantenol, alantoina, witamina E, czy olejek bawełniany. Doceniam praktyczną i poręczną tubeczkę (15 ml), w której mieści się kremik, dodatkowo z kartonika i ulotki, zasięgniemy szeregu informacji o kosmetyku. Krem jest bardzo wydajny, ja wyciskam zaledwie ilość dwóch ziaren groszku, by zaaplikować go na okolice oczu. Ma ultra lekką konsystencję w białym kolorze, momentalnie się wchłania. Na pewno będę do niego wracać. Pamiętajcie, że okolica oczu jest niesamowicie ważna, jest tu skóra cieńsza i często podatna na podrażnienia, zatem trzeba o nią dbać ze szczególną troską. 


Dermena Hydraline - Kremowa emulsja do mycia twarzy
Ciekawy kosmetyk z praktyczną, zabezpieczoną pompką, przeznaczony do mycia twarzy, nie ukrywam, że emulsja intrygowała mnie bardzo, zatem szybko się do niej dobrałam. Od razu skradła moje serce, lekka i delikatna, nie podrażnia skóry, myje i nie wysusza skóry. Nie ma tu slsów, czy składników drażniących, delikatne składniki myjące, ładnie oczyszczają i zachowują naturalne ph skóry, co ważne jest szczególnie u mnie, przy mojej skłonnej do przesuszeń i obecnie podrażnień skóry. Emulsja pozostawia moją skórę nawilżoną i miękką, naprawdę sprawdza się znakomicie. Ma kremową, mleczną wręcz konsystencję w białym kolorze, doskonale rozprowadza się po skórze, zachwyca mnie jej delikatność, a jednocześnie skuteczność. Ja stosuję ją po demakijażu, masuję skórę z dwoma pompkami emulsji, po czym zmywam letnią wodą, jest to świetny kosmetyk zarówno do porannej, jak i wieczornej pielęgnacji i oczyszczania. W składzie odnaleźć można oczywiście Molekułę Regen 7, naturalny polisacharyd, roślinną betainę, aktywator epidermalnego kwasu hialuronowego, sól morską, mocznik, pantenol, alantoinę, witaminę E i olejek bawełniany. Jeśli jej nie znacie, musicie nadrobić, koniecznie poszukajcie jej w aptece!


poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Przepiękny świat fantasy! Cień rycerza - Sebastien de Castell - Wielkie Płaszcze. Tom 2 - Wydawnictwo Insignis

Współczesna literatura fantasy, obfituje w mnóstwo kuszących mnie z półek księgarni tytułów. Seria Wielkie Płaszcze, której autorem jest Sebastien de Castell, zapoczątkowana została przez książkę zatytułowaną Ostrze zdrajcy, dziś u mnie premierowo drugi już jej tom, w postaci powieści Cień rycerza.


Premiera: 4 kwietnia 2018
Wydawnictwo: Insignis
Tytuł oryginalny: Knight's Shadow
Seria: Wielkie płaszcze. Tom 2
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Oprawa: okładka miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 648


Jeśli lubicie fantasy, na pewno znacie doskonale pozycje, które proponuje nam Wydawnictwo Insignis, seria Wielkie Płaszcze, zapowiada się aż na cztery tytuły, Cień rycerza zaś jest kontynuacją debiutanckiego Ostrza zdrajcy, lecz według mnie, z powodzeniem można, jak ja, rozpocząć przygodę z serią także od drugiego tomu. Książka jest pięknie wydana, na okładce widnieją wspaniałe grafiki w granatowych odcieniach, nie przegapcie tej serii w księgarni, bowiem zanim się obejrzycie będzie już trzeci tom Krew świętego, a następnie czwarty Tron tyrana. Autorowi wróżyć należy jeszcze większą niż obecnie rzeszę miłośników, bowiem pierwsza część serii, zdobyła duże uznanie, zarówno wśród czytelników, jak i krytyków. Sebastien de Castell (nie uwierzycie, ale to jego prawdziwe nazwisko, nie jest to pseudonim), zamieszkuje w Kanadzie, w Vancouver wraz z żoną, w domu mają dwa kotki. Z wykształcenia jest archeologiem, lecz nie pracuje w zawodzie, poświęcając się między innymi pisaniu właśnie. 


Seria Wielkie Płaszcze, to powieści spod znaku płaszcza i szpady, jest to literatura przyjemna, pełna wielu wątków, historii, zawierająca szereg ciekawych, tekstowych zabiegów, w tym także dawkę naprawdę dobrego humoru. Cień rycerza, zaczęłam czytać w piękny, wiosenny dzień, książka wciągnęła mnie tak bardzo, że trudno było mi się oderwać, coraz bardziej wchłaniałam świat pełen przygód, zatłoczonych gospód, wsi, książąt, królów, asasynów, rycerzy, pojedynków, szermierki, pięknych kobiet, bogato zdobionych, pałacowych sal, ale jest tu też tęsknota, przyjaźń, honor, intrygi i śmierć.


Rozpoczynamy Prologiem, by z wielką przyjemnością, mknąć poprzez czterdzieści osiem krótkich, dynamizujących całą powieść rozdziałów, kończąc Epilogiem. Jak przystało na dobre fantasy, początek książki zdobi mapka, która pozwala nam swobodnie poruszać się po kraju zwanym Tristia. Są to tereny, na których panuje obecnie chaos, a korupcja i złe intrygi doprowadzają do samozniszczenia się prawego porządku. To tu właśnie egzystują Wielkie Płaszcze: Legenda głosi, że na początku Wielkie Płaszcze były specjalistami od pojedynków i najemnymi zabójcami, aż wreszcie któryś dobry król lub królowa wzięli ich na służbę monarchii, żeby pilnowały przestrzegania dawnych praw we wszystkich dziewięciu księstwach Tristii. Prawy król Paelis nie żyje, lecz Wielkie Płaszcze, nie odeszły w zapomnienie, oto Falcio val Mond, Brasti i Kest, należący z dumą do Zakonu Wielkich Płaszczy i choć obecnie żyją podczas ciągłej ucieczki, w ich sercach nadal bije chęć służby prawowitej monarchii. Sympatyzujemy z nimi już od pierwszych chwil, ich dialogi obrazują nam szereg napotkanych sytuacji, wizualizują podróże, ale też potrafią rozbawić. Chcąc obalić księżną Trin i związanych z nią ludzi, nasze trio chronić ma największy klejnot, królewski czaroid - Aline, będącą prawowitą dziedziczką tronu. 



Cień rycerza, to literacka rozrywka najwyższej jakości, wciągająca lektura z gatunku rasowego fantasy, przy której zdecydowanie nie można się nudzić, niewątpliwie czuć tu nieco ducha Trzech Muszkieterów Dumasa, przyjemna narracja, zwarta, wartka akcja, humor, potyczki, dodatkowo idealnie oddany klimat podróży, przygód, czy walk, czyni tę książkę na tyle wyjątkową, że z całego serca polecam Wam ją na wiosenno-letnie plany czytelnicze!


piątek, 20 kwietnia 2018

Truskawkowe zakochanie! Vianek - Ujędrniająca maseczka na twarz, szyję i dekolt z czerwonej serii – Apetyczny hit w mojej pielęgnacji!

Kosmetyki Vianek, zawsze sprawdzają się u mnie w 100%, dziś kolejny, iście boski, naturalny produkt tejże marki, córki firmy Sylveco, w postaci truskawkowej, ujędrniającej maseczki na twarz, szyję i dekolt, która stała się prawdziwym hitem w pielęgnacji mojej skóry wiosną.


Vianek, to polskie produkty, pozbawione parabenów, olejów ropopochodnych, silikonów, sztucznych barwników, czy pegów, są to oczywiście kosmetyki nie testowane na zwierzętach. Maseczkę otrzymujemy w saszetce (10 ml), która idealnie starcza na pokrycie mojej skóry twarzy, szyi i dekoltu. W jej skład wchodzą piękne i naturalne komponenty, jest tu olej lniany, olej z wiesiołka i piękny ekstrakt z owoców truskawek, które działają cudownie na skórę, pięknie ją wygładzają, ujędrniają, oczyszczają i silnie nawilżają. Olej z pestek malin, olej arganowy i olej z pestek truskawek, ładnie odżywiają skórę i chronią, dodatkowo działa tu odmładzająca witamina E i łagodzący panthenol.


Nakładanie maski w towarzystwie przecudownego, truskawkowego zapachu, to istna przyjemność, apetyczna woń towarzyszy nam cały czas, ja zostawiam ją na 20 minut i zmywam letnią wodą, skóra momentalnie jest wygładzona, miękka, ma równy koloryt. Efekty jej działania widać już po pierwszej aplikacji. Maseczka dedykowana jest skórze dojrzałej, wymagającej szczególnej pielęgnacji i rewitalizacji, genialnie sprawdza się przy mojej cerze mieszanej, w kierunku suchej. Truskawkowe cudeńko nie podrażnia mnie, pięknie rozprowadza się po skórze i ładnie się jej trzyma, ma bowiem gęstą, delikatną formułę. Dla mnie to maseczkowe must have, zwłaszcza teraz, wiosną, gdy wyczekujemy przecież z niecierpliwością sezonu na truskawki! A wy, macie swoje ulubione maseczki do twarzy? :)