wtorek, 28 lutego 2017

Moja aktualna pielęgnacja twarzy – Kosmetyki, których obecnie używam – zima 2017 - Naturalna pielęgnacja twarzy

Dawno już nie było u mnie tego typu podsumowania, pora zatem na kolejny wpis o mojej aktualnej pielęgnacji twarzy, która już od lat, obfituje w bardzo skrupulatnie wyselekcjonowane przez mnie kosmetyki naturalne.
Pielęgnacja twarzy jest dla mnie niesamowicie ważna, moja cera 30+, mieszana w kierunku suchej, nie jest jakoś nadmiernie problematyczna, jednakże czasem zdarzają się jej niewielkie kaprysy, staram się, by do nich nie dopuścić i utrzymywać cały czas jej zdrowy stan. Pielęgnacja mojej twarzy, to kosmetyki naturalne, ekologiczne, certyfikowane, wszystkie te produkty nie są oczywiście testowane na zwierzętach, a oto mój obecny zestaw :)


Na noc, jak i na dzień pod makijaż, aktualnie używam Dotleniającego musu Apis z aktywnym tlenem z nowej linii oxy o2 terApis, który jest moim hitem, ma super skład, ale także opakowanie airless, świetnie sprawdza się u mnie, pięknie rozprowadza po skórze, wchłania i idealnie nawilża.
Codziennie przed aplikacją musu na noc, serwuję sobie przeciwzmarszczkowe, ekologiczne, certyfikowane serum arganowe Nourish z serii Argan Skin Rescue, prócz słynnego oleju arganowego, działa tu mnóstwo naturalnych składników: olej abistyński, ekstrakt z imbiru, czy olejek pomarańczowy. Serum zachwyca mnie swą delikatnością, pozostawiając delikatną chmurkę ochronną, pachnie wspaniale, jest to naturalny zapach pomarańczowy.
Jako serum stosuję też olej makadamia Nature Queen, jeden z moich ukochanych olejów od lat, pięknie zmiękcza skórę, wygładza i koi podrażnienia. Jest on także naturalną odżywką dla rzęs i brwi.
Pod oczy aplikuję boski, biomimetyczny, przeciwstarzeniowy krem pod oczy Nourish, o którym więcej na blogu niebawem. Jest to wyjątkowo delikatny kosmetyk z jarmużem, ma idealny skład, jestem zachwycona jego efektami, jakie daje.
Normalizujący tonik do twarzy z ekstraktem ze skrzypu polnego z zielonej serii Vianek, to również mój hicior, zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego, który świetnie poradził sobie z regeneracją mojej skóry, jest tu też kojący ekstrakt z aloesu, kwas AHA jabłkowy, olejek miętowy zaś wzbogaca tonik miętowym, rześkim zapachem, ale także odświeża i tonizuje skórę. Kosmetyk idealnie oczyszcza moją skórę, łagodzi i nie podrażnia. Oczyszczanie i demakijaż u mnie, to także Vianek i odżywcze mleczko do demakijażu z ekstraktem z nasion lnu. Mleczko jest niesamowicie delikatne, nie odczuwam żadnego pieczenia w okolicach oczu, dokładnie zmywa makijaż i inne zanieczyszczenia, zawiera olej z pestek moreli, olej rokitnikowy, miód i ekstrakt z nasion lnu, które łagodzą podrażnienia, nawilżają, działają przeciwbakteryjnie, redukują zaczerwienienia. Jako zdeklarowana fanka mleczek, uwielbiam zmywać nim makijaż.
Dotleniający peeling do twarzy Apis z efektem mikrodermabrazji, to kremowy peeling z drobinkami skały wulkanicznej i papainy, wspaniale wygładza, usuwa obumarły naskórek, niczym zabiegi mikrodermabrazji diamentowej, po użyciu peelingu, momentalnie czuć, jak skóra robi się miękka i ultra gładka. Nakładam go zarówno na twarz, szyję i dekolt, masuję koliście skórę i spłukuję letnią wodą. Następnie nakładam kojąco-Liftingującą maskę 360°aox, polskiej marki Naturativ, która jest u mnie nowością, zatem niebawem napiszę tez o niej na blogu. Maska jest wegańskim kosmetykiem, w formie żelu, odpręża i nawilża skórę, jest niesamowita. 
Naturalne oleje zdecydowanie królują u mnie w pielęgnacji całego ciała, ale olej z nasion dzikiej róży piżmowej Etja, stosuję też do twarzy, dzięki niemu moja skóra jest zregenerowana, nawilżona, olej ten skutecznie zapobiega starzeniu się mojej skóry, idealny jest także jako ochrona przed obecnymi zmianami pogody. 

Jak Wam się podoba moja kosmetyczna armia? Co u Was króluje w pielęgnacji twarzy? :)


poniedziałek, 27 lutego 2017

Naturalne źródło młodości – Bio olej z pestek granatu Etja, czyli czysty Punica Granatum Seed Oil :)

Owoc granatu do niedawna nie był popularnym produktem na półkach sklepów w naszym kraju, zmieniło się to i obecnie nawet w każdym, dobrze wyposażonym markecie, możemy cieszyć się tym intrygującym, ciekawym w smaku owocem. Granat dodaję przede wszystkim do deserów, ciast, ale cudownie smakuje także w świeżo robionych sokach, dziś więcej o 100% naturalnym oleju, tłoczonym z nasion drzew właśnie Granatowca właściwego.
 
 
Czysty Punica Granatum Seed Oil, który kupić możecie zarówno stacjonarnie w wielu eko punktach, jak i w firmowym sklepie Etja, otrzymujemy w szklanej buteleczce (50 ml), jak zawsze z praktyczną, czarną, zabezpieczoną nakładką pompeczką, dzięki której możliwa jest dokładna aplikacja oleju. Z etykiety i kartonika, możemy zasięgnąć wielu informacji na temat produktu i jego właściwości. Jest to najwyższej jakości, naturalny olej, certyfikowany i czyściutki, bez jakichkolwiek dodatków, konserwantów, czy parabenów, tłoczony na zimno, także bezpieczny i organiczny.   
 
 
Olej z pestek granatu, to kosmetyk, który możemy stosować dowolnie na noc i na dzień, jest to nieocenione bogactwo charakterystycznego i unikatowego kwasu punikowego (ponad 72% zawartości), który działa silnie antyoksydacyjne, przeciwstarzeniowo i ochronnie, ma też świetne właściwości przeciwzapalne. Olej ten, świetnie sprawdzi się zarówno, jako ochrona skóry przed obecnymi zmianami pogody, ale także przed promieniami słonecznymi, także idealny jest na cały rok. Wspomaga gojenie się skóry, łagodzi podrażnienia, u mnie świetnie sprawdza się po depilacji, dodaję go też go serum na noc. Zawiera nie tylko cenne kwasy tłuszczowe, ale i witaminy, wyrównuje koloryt skóry, poprawia jej sprężystość i gładkość. Świetnie pielęgnuje absolutnie każdy rodzaj cery, sprawdzi się także przy cerach wrażliwych, skłonnych do podrażnień, alergii, wyprysków, przesuszonych, moja skóra mieszana w kierunku suchej, uwielbia go w każdej postaci, zarówno w 100% stężeniu, jak i jako składnik, dopełniający gotowe już balsamy i masła.   
 
 
Jak każdy olej tłoczony z nasion owoców, stał się jednym z moich ulubieńców, ma dość gęstą konsystencję (troszkę, jak olej rycynowy) i piękny orzechowo-owocowy zapach. Zmiksowałam go z masłem shea i olejkiem ylang-ylang, wyszło mi przecudne masełko do ciała o intrygującym zapachu. Jest to wielozadaniowy olej, wart swojej ceny, bowiem niesamowicie wydajny, dodajcie go też do maski włosowej, wzbogaci jej skład, wzmocni i uelastyczni włosy. Dzięki swej gęstości, jest ideałem przy masażach, zarówno tych prozdrowotnych, jak i tych typowo relaksacyjnych. Intrygujący olej z pestek granatu, zdecydowanie musi zagościć na wiosnę i u Was :)
  
 

piątek, 24 lutego 2017

Pudełko z naturalnymi kosmetykami Naturbox :)

Coraz większa popularność naturalnych kosmetyków cieszy mnie przeogromnie, jednym z przejawów tego pozytywnego progresu, jest fakt, ze pojawia się więcej opcji, gdzie można się nie zaopatrzyć. 
 

Pudełko Naturbox zaintrygowało mnie, bowiem w środku znajdziemy tylko naturalne, kosmetyczne cudeńka, wyszły już dwie edycje, jestem ciekawa kolejnych, bowiem marcowa (można ją zamówić do 26 lutego) zapowiada się niezwykle, zdradzono już, że w pudełeczku znajdziemy naturalną bazę Lavera, krem Lilla Mai i mydło Yope, także warto się skusić, miałyście poprzednie edycje? 
Co sądzicie o pudełeczkach kosmetycznych? :)


wtorek, 21 lutego 2017

Vianek – Żel myjący do twarzy z serii zielonej (ekstrakt z kory wierzby) i pomarańczowej (ekstrakt z miodunki) – Który wybrać? Oczyszczanie twarzy :)

Uwielbienie dla kosmetyków Vianek trwa u mnie w najlepsze, co na pewno wiecie, jeśli zaglądacie na mojego bloga częściej. Produkty spod skrzydeł Sylveco, jak zawsze zachwycają mnie nie tylko składami, ale także zapachem i praktycznymi opakowaniami, dziś więcej o dwóch żelach myjących do twarzy, które doskonale sprawdziły się u mnie, zarówno żel normalizujący z serii zielonej z ekstraktem z kory wierzby, jak i odżywczy z serii pomarańczowej z ekstraktem z miodunki, to genialne kosmetyki oczyszczające, które towarzyszą mi w codziennej pielęgnacji twarzy.


Vianek, to kosmetyki posiadające naturalne składy, bazujące na składnikach pochodzenia naturalnego z ekologicznych upraw, nie są one oczywiście testowane na zwierzętach. Oba żele otrzymujemy w białych, smukłych i bardzo poręcznych buteleczkach (150 ml) z czarną, praktyczną, zamykaną pompką. Uwielbiam tego typu rozwiązania w przypadku produktów codziennego i wielokrotnego użytku, pompeczki działają bez zarzutu, żel wydobywamy na dłoń szybko i bez problemu, przy czym mamy kontrolę nad ilością, jaką chcemy zaaplikować, jedna pompka bowiem doskonale starcza mi na umycie całej twarzy, szyi i dekoltu. Na buteleczkach widnieją tradycyjnie, kwiatowe, zalipiańskie zdobienia, w kolorze charakterystycznym dla danej serii, z opakowania także dowiadujemy się o składzie żelu, właściwościach i stosowaniu.


Żel normalizujący zdecydowanie powinny poznać i polubić osoby z cerą tłustą i problematyczną, która skłonna jest do wyprysków i niedoskonałości. Kosmetyk wspaniale oczyszcza skórę, odblokowuje pory, świetnie odświeża i regeneruje. Bazuje na ekstrakcie z kory wierzby białej, która ma właściwości ściągające i normalizujące, jest tu też kwas salicylowy, ochronny panthenol i regenerujący olejek eukaliptusowy. Stosowałam go w czasie, gdy napadła mnie zmora wyprysków, wspaniale oczyszczał, złagodził skórę i pomógł w wygojeniu się cery. Ma gęstą, żelową konsystencję i niesamowicie świeży, miętowy zapach, który znam już ze stosowania genialnego toniku z tejże serii.


Pomarańczowa odsłona żelu, zawiera łagodne detergenty, skutecznie oczyszczające twarz zarówno po demakijażu, jak i z innych zabrudzeń. Jest tu miód, olej z pestek moreli i lecytyna sojowa, które pięknie nawilżają, zaś ekstrakt z miodunki to wzmocnienie i ochrona skóry. Żel dedykowany jest każdego typu cerze, sprawdzi się przy cerze suchej, wrażliwej, cieniutkiej i delikatnej, skłonnej do podrażnień i alergii, świetnie sprawdza się przy mojej skórze mieszanej w kierunku suchej. Jest bardzo delikatny, nie uczula i nie podrażnia mnie, oczyszcza, nawilża, jednocześnie, chroniąc moją skórę. Wszystkie kosmetyki z serii odżywczej mają charakterystyczny, miodowo-morelowy zapach, tak też jest w przypadku żelu, nieco słodka woń niewątpliwie uprzyjemnia mi jego stosowanie. Tworzy kremowo-żelową piankę, która idealnie trzyma się skóry podczas mycia i masowania twarzy. Żel jest bardzo wydajny, pozostawia skórę niesamowicie czystą i odświeżoną, idealny do codziennego oczyszczania zarówno twarzy, jak i szyi i dekoltu, uwielbiam go.
 


Który żel wybieracie? Znacie kosmetyki Vianek? :)


poniedziałek, 20 lutego 2017

Naturalne, idealne masełko do całego ciała z pięknym składem od Nature Queen – Kokosowo-truskawkowa bajka :)

Muszę Wam zdradzić, że mam ostatnio bardzo duże szczęście do odkrywania nowych hitów w mojej naturalnej pielęgnacji, pomimo długiej listy ulubieńców, wciąż dochodzą do niej kolejne cudeńka i tak właśnie na tę listę trafił dzisiejszy, kokosowo-truskawkowy przyjaciel mojej skóry.


Kokosowo - truskawkowe masło do ciała polskiej marki Nature Queen, które zakupicie w firmowym sklepie, facebook, skradło mi serce zapachem, naturalnym składem i idealnym działaniem. Masełko umieszczono w poręcznym pojemniczku (100 ml), zakręcanym na białą nakrętkę, opakowanie, jak wszystkie produkty firmy, jest świetnie zabezpieczone przez otwarciem, mamy więc pewność, iż produkt jest świeży i nowy. Na opakowaniu odnajdziemy truskawkowo-kokosowe grafiki i informacje na temat kosmetyku, łącznie z wzorowym składem masła.   


Masło, to sześć magicznych komponentów: czysty olej z nasion truskawek, olej kokosowy, olej migdałowy, olej lniany, wosk pszczeli oraz witamina E, będącą dodatkowo naturalnym konserwantem. Przyznacie, że skład jest idealny i naturalny, pozbawiony jakichkolwiek niepotrzebnych dodatków chemicznych, jest to zatem bezpieczny kosmetyk, który nie uczuli i nie podrażni skóry. Myślę, że skład masełka jest tak świetny, że bez problemu można stosować je w pielęgnacji skóry dziecka, jako naturalny emolient, świetne będzie do skóry zmęczonej, szarej, ponieważ odbudowuje skórę, chroni, działa przeciwstarzeniowo i pobudza krążenie. 


Olej z nasion truskawek, otwierający skład, to dobroczynne kwasy tłuszczowe omega-6,9 ale także omega-3, które łagodzą podrażnienia, olej kokosowy, lniany i migdałowy, zawierają mnóstwo witamin, regenerują, nawilżają skórę i chronią, zaś wosk pszczeli, to bomba odżywcza. Masełko pozostawia zawsze moją skórę bardzo miękką, nawilżoną, jędrną i gładką, ubóstwiam jego aplikację i to jak pięknie rozpuszcza się pod ciepłem skóry, uwielbiam zatem stosować je od stóp do głów po kąpieli, doskonałe jest dla mnie także po depilacji. Idealnie będzie także dla osób ze skórą skłonną do przesuszeń, odwodnioną, potrzebującą szczególnej pielęgnacji. 


Sprawdzi się także w przypadku pielęgnacji skóry z rozstępami, cellulitem, bliznami, atopowym zapaleniem skóry i innymi chorobami skóry, jest bezpieczne i delikatne. Taki skład pozwala mu, by stało się kosmetykiem wielozadaniowym, zatem polecam je też jako maskę na włosy, nakładam masełko na około godzinę przed myciem, świetnie odbudowuje strukturę włosów, nawilża je, u mnie szczególnie działa na rozdwojone końcówki. Masełko ma gęstą, naturalnie treściwą, konsystencję, która przy styczności ze skórą, robi się mięciutka i przyjmuje delikatną formę, genialnie rozprowadza się po skórze. Wszechstronne masło kokosowo-truskawkowe, zostało też moim hitem z powodu absolutnie boskiego zapachu, to naturalna woń kokosowo-truskawkowa, jeśli nie jesteście w stanie sobie jej wyobrazić, musicie poznać koniecznie to masełko :)


poniedziałek, 13 lutego 2017

Nourish - Argan Skin Rescue – Przeciwzmarszczkowe, ekologiczne, certyfikowane serum arganowe – HIT! :)

Naturalne, ekologiczne kosmetyki Nourish, poznałam przy okazji obcowania ze świetnym peelingiem z ekstraktem z jarmużu i zestawem Relax Starter Collection, wiedziałam zatem, że w przypadku serum, również będzie miłość, już po pierwszy użyciu zakochałam się bowiem w przeciwzmarszczkowym serum arganowym Argan Skin Rescue z serii Nourish Argan. 


Nourish, to brytyjska marka dostępna na Costasy, została stworzona przez dr Pauline Hili, która formuły kosmetyków oparła wyłącznie na roślinnych składnikach z upraw ekologicznych, są to certyfikowane kosmetyki najwyższej jakości, posiadają restrykcyjny certyfikat Soil Association Organic i wspaniały certyfikat Leaping Bunny, nie znajdziemy tu sztucznych substancji zapachowych, barwników, silikonów, parabenów, to produkty cruelty free, z piękną, bliską mi misją, nie dziwi tez fakt, iż zdobyły wiele nagród branżowych, i ja poznałam ich moc, dziś więcej o boskim serum arganowym.


Śliczna, luksusowa, poręczna buteleczka z praktyczną, białą pompką, ułatwiającą dozowanie i aplikację, mieści 15 ml serum, wizualnie kosmetyk, to po prostu skarb, zdobi łazienkę, swą elegancją i delikatnością cieszy oko przy każdorazowej aplikacji. Ważne informacje znajdziemy na kartoniku, w który dodatkowo zapakowano serum, jest tu nie tylko wzorowy skład, ale również certyfikaty i oznaczenia, kartonik został wykonany z eko-tekturki.


Od lat bardzo skrupulatnie selekcjonuję kosmetyki, których używam w pielęgnacji twarzy, moja cera 30+, mieszana w kierunku suchej, pokochała serum z wzajemnością, zatem polecam je i Wam. Serum można stosować zarówno na dzień, pod krem, jak i na noc, prócz słynnego, przeciwzmarszczowego oleju arganowego, otwierającego skład, działa tu mnóstwo naturalnych, eko składników, takich jak: olej abistyński, ekstrakt z imbiru, olejek pomarańczowy, czy olej z kwiatów Neroli. Składniki odmładzają, nadają skórze głębokiego nawilżenia i pięknego odżywienia, po nałożeniu serum, momentalnie czuję gładką i ujędrnioną skórę.   


Stosuję serum codziennie (można je nakładać też na nieco wilgotną skórę) jedna pompka w zupełności starcza mi na całą twarz, dwie, gdy nakładam je także na szyję i dekolt. Serum ma aksamitną, olejową konsystencję, już przy próbce, którą kiedyś miałam, zachwycało mnie swą delikatnością, świetnie rozprowadza się po skórze, szybko wchłania, pozostawiając delikatną chmurkę ochronną, pachnie wspaniale, jest to naturalny zapach pomarańczowy, dzięki olejkowy z nasion pomarańczy.

Znacie kosmetyki Nourish? Macie swoje ukochane serum do twarzy? :)



wtorek, 7 lutego 2017

Certyfikowany, naturalny bio-olejek do ciała Kneipp – Biokosmetyk idealny na zimę :)

Mroźna zima znów powróciła, w takie dni, wieczorami, kocham otulać się olejkowymi, naturalnymi mieszankami, moim ukochańcem stał się zatem słynny, nagradzany bio-olejek do ciała niemieckiej firmy Kneipp, który nie tylko niezwykle przyjemnie się aplikuje, ale także pięknie ujędrnia skórę, poprawia jej elastyczność, nawilża i zmiękcza, a to wszystko w towarzystwie przepięknego, naturalnego zapachu. Certyfikowany bio-olejek, to mieszanka wyłącznie naturalnych olejów, która sprawdziła się u mnie doskonale. 
 
 
Kosmetyki Kneipp, które bez problemu, dostępne są w drogeriach sieciowych, uwielbiam nie tylko za umilacze kąpielowe, płyny, czy sole, ale także za idealne, olejkowe cudeńka. Bio olejek, prócz idealnego składu, posiada restrykcyjny, ceniony przeze mnie certyfikat Natrue, mamy więc do czynienia z prawdziwie naturalnym kosmetykiem, bez barwników, konserwantów, olejów parafinowych, silikonów, czy innych niepotrzebnych sztucznych dodatków, olejek nie jest testowany na zwierzętach. Mieści się w poręcznej, przezroczystej, szklanej buteleczce (100 ml), bardzo lubię te urocze, solidne buteleczki Kneippa. Dokładna aplikacja olejku, jest możliwa, dzięki obecności plastikowej nakładki, która precyzyjnie pozwala nam dozować produkt, olejek wydobywamy bez problemu, nie ma obawy przed wylaniem się produktu. Na eko-kartoniku znajdziemy informacje na temat olejku, jego właściwości, certyfikat i świetny, naturalny skład. 
 
 
W jego skład wchodzą: olej z krokosza barwierskiego, który otwiera INCI, pochodzący z kontrolowanych upraw ekologicznych, oliwa z oliwek, regenerujący olejek grejpfrutowy oraz wszechstronny olej z nasion słonecznika, całości dopełnia witamina E, będąca naturalnym konserwantem. Jak już wspominałam, aplikacja olejku, to istna przyjemność, momentalnie zmiękcza skórę, wygładza i nawilża, szybciutko się wchłania, poprawia elastyczność, dodatkowo pięknie pachnie, jest to woń owocowa. 
 
 
Jeśli zmagacie się ze skórą suchą, podatną na podrażnienia, musicie go mieć, idealny zaś jest do każdego rodzaju skóry, polecam go nie tylko do ciała, ale z takim składem, bez problemu spełni się w pielęgnacji twarzy, doskonale sprawdza się także przy masażu, działając dodatkowo aromaterapeutycznie. To świetny olejkowy towarzysz dla przyszłych mam, bowiem zawalczy z rozstępami, spłyca też blizny, słowem, certyfikowany bio-olejek skradł moje serce i na pewno będę często do niego wracać, a Wy go znacie? Jakie olejki lubicie zimą? :)
  
 

sobota, 4 lutego 2017

100% naturalny olej z nasion dzikiej róży piżmowej - Dlaczego warto go mieć i jak stosować? Czysty bio-olej Etja - Rosa Moschata Seed Oil :)

Olej z nasion dzikiej róży, jest jednym z olejów, które po prostu kocham, pomimo naprawdę sporej listy moich olejowych ulubieńców, temu olejowi jestem wierna przede wszystkim w tworzeniu moich kosmetyków, maniakalnie dodaje go podczas kręcenia kremów do twarzy, ale także balsamów do całego ciała. Od zawsze ubóstwiam wszelkie kosmetyki bazujące na różanych ekstraktach, wodach różanych, czy też właśnie olejach z róży, dzięki temu olejowi, każdy kosmetyk, nawet ten gotowy, może zawierać jeden z moich ulubionych składników. 
 
 
100% naturalny, nierafinowany, tłoczony na zimno i certyfikowany bio-olej z nasion mieszkających we wnętrzu dzikiej róży piżmowej, rosnącej w Chile, możecie kupić w sklepie Etja, ale również w wielu sklepach stacjonarnie. Jest on bogaty w cenny kwas trans-retinowy, omega-6, omega-3, witaminę młodości – witaminę E oraz karotenoidy, dzięki nim skóra jest odpowiednio zregenerowana, nawilżona, olej ten wzmacnia także on barierę lipidową naskórka, skutecznie zapobiega starzeniu się, idealny jest także jako ochrona przed mrozem i wiatrem, także jeszcze na tegoroczną zimę, koniecznie się w niego zaopatrzcie, ja aplikuję go na dłonie i twarz przy wyjściu na zewnątrz.   
 
 
Nie bez powodu olej ten często także występuje w kosmetykach przeciwzmarszczowych, olej z nasion dzikiej róży, to według mnie najlepszy olej do walki ze zmarszczkami, przesuszeniami, popękanymi naczynkami i szarą cerą. Ma on odcień podobny do oleju rokitnikowego, czy oleju neem, jest to rdzawo-pomarańczowy kolor, w konsystencji i zapachu podobny jest do oleju z nasion malin, to piękna, głęboka woń. Polecam go także osobom, które nie lubią zbyt tłustego filmu po użyciu olejów, olej z nasion róży wspaniale i szybko się wchłania, ujędrnia skórę, poprawia ukrwienie, świetny jest też do masażu, wówczas docenia się także jego charakterystyczny zapach.   
 
 
Genialny jako odżywka do paznokci i maska na końcówki włosów, olej ten wspaniale sprawdza się także w kąpieli nie tylko stóp, ale i całego ciała, więc skaczcie z nim do zimowej, ciepłej, relaksującej kąpieli, zwłaszcza, że cały weekend przed nami! :)