niedziela, 30 listopada 2014

Apis – Mgiełka z wodą różaną i ekstraktem z dzikiej róży :)

Kosmetyki z ekstraktem na bazie róży i jej zapachem, kocha się lub nienawidzi, ja od zawsze ubóstwiałam różaną woń, jako mała dziewczynka, przykładałam sobie płatki do twarzy i rozkoszowałam się dzikimi, różanymi zapachami :) Na blogu już nie raz pławiłam się w różanych kosmetykach, przy okazji Naturalnych perfum różanych, Maseczki z płatków róż oraz Mydełka różanego Khadi, dziś kolejny różany produkt - Mgiełka z wodą różaną i ekstraktem z dzikiej róży, bydgoskiej firmy Apis, która należy do ostatnich, świetnych nowości marki z serii profesjonalnej :)
 
 
Aromatyczna mgiełka, mieszka w smukłej, białej, praktycznej buteleczce (150 ml) z zamykanym atomizerem, dzięki któremu aplikować możemy ją bezpośrednio na twarz, bądź na płatek. Schludna, przejrzysta,  różana grafika zdobi opakowanie, z którego to dowiemy się również o składzie kosmetyku, jego właściwościach oraz o firmie.   
 

Mgiełka bazuje przede wszystkim na wodzie różanej z róży damasceńskiej i ekstraktach z róży dzikiej, które od zarania dziejów, znane są z niesamowitych właściwości pielęgnacyjnych, stymulujących i pobudzających skórę i mikrokrążenie, wzmacniając tym naczynka krwionośne. Dedykowana jest do każdego typu skóry, moja cera mieszana w kierunku suchej, doskonale reaguje na jej działanie tonizujące i nawilżające, wyrównuje także ph skóry. Mgiełka różana posiada przepiękny aromat, jest to zapach, który możemy poznać, wąchając dziką różę latem, przepiękna, głęboka woń :)
 

Ja używam mgiełki, jak toniku (obsikuję płatek i delikatnie oczyszczam twarz), rozpylam ją również często bezpośrednio na twarz (oczywiście można też aplikować ją na ciało), koi i łagodzi moją skórę, szczególnie po wszelakich peelingach. Mgiełka ma dwie siostry, mgiełkę z ekstraktem z oliwek oraz z wodą z owoców pomarańczy, której jestem bardzo ciekawa :)
 
 
 Możecie ją kupić w sklepie Apis tu – klik :)
 
 
Lubicie różane kosmetyki? Co myślicie o mgiełkach pielęgnacyjnych? :)

niedziela, 23 listopada 2014

APIS – Enzymatyczny peeling gruszkowy do twarzy z lawą wulkaniczną 2w1 :)

Niedawno pisałam o nowościach, które bydgoska firma APIS,  wprowadziła do swojego asortymentu i które to miałam okazje poznać na żywo podczas spotkania w firmowym gabinecie marki (tu – klik :) Pośród nowych produktów, którymi zostałam wówczas obdarowana, znajdował się dzisiejszy bohater, mój zdecydowany ulubieniec ostatnich tygodni - Enzymatyczny peeling gruszkowy do twarzy z lawą wulkaniczną 2w1 :)
 
 
Peeling należy do profesjonalnej serii Hydro Evolution, która ma za zadanie ekstremalnie nawilżać skórę, poprawiając jej barierę lipidową, chronić przed czynnikami zewnętrznymi, przede wszystkim zaś zapobiegać odwodnieniu naskórka. Kosmetyk mieści się w białej, poręcznej tubie (200 ml), zamykanej na zatrzask, jest to według mnie, najlepsza forma aplikacji tego typu produktów. Opakowanie otrzymujemy zabezpieczone, toteż mamy pewność, że kosmetyk nie był wcześniej otwierany. Na opakowaniu widnieje gruszkowa grafika, dowiadujemy się również o składzie peelingu i firmie.
 
 
W skład peelingu wchodzi papaina, enzym, który występuje w owocach papai, właśnie on działając na naszą skórę, rozpuszcza martwą, zrogowaciałą warstwę naskórka. Kosmetyk łączy w sobie właśnie dlatego, właściwości peelingu enzymatycznego z peelingiem ziarnistym, stąd obecność w składzie lawy wulkanicznej, która wygładza i zmiękcza skórę. Preparat wzbogacono o ekstrakt z gruszki i kompleks Aquaxtrem z korzeni rabarbaru. Peeling bardzo przyjemnie nawilża, gdy znajduje się na twarzy, relaksuje i prze, przepięknie pachnie! 
 
 
Jego woń, to coś cudownego, mogłabym wąchać go bez przerwy, świeży, ale zarazem słodki zapach, gruszkowy, rozkoszny! Nakładam go zarówno na twarz, szyję i dekolt, równomierna warstwa zapewni nam kompleksowe działanie, pozostawiam na 4 minutki, następnie przed dwie kolejne minuty masuję koliście skórę, działając już malutkimi drobinkami i spłukuję letnią wodą. Skóra po jego działaniu jest bardzo czysta, nawilżona, odżywiona i gotowa na przyjęcie kolejnych kosmetyków.  
 
 
Peeling sprawdzi się przy cerze suchej, mieszanej i tłustej, nie jest zaś przeznaczony do skóry trądzikowej, bądź naczynkowej. Peeling jest kolejnym kosmetykiem Apis, który całkowicie skradł mi serce i dołączył do moich ulubieńców, ma zapach, który totalnie pokochałam i genialne działanie :)
 
 
Możecie go kupić w sklepie Apis tu – klik :)


 Macie swoje ulubione peelingi do twarzy? :)

sobota, 22 listopada 2014

Sylveco – Lekki krem brzozowy :)

Lekki krem brzozowy, którym obdarowała mnie świetna, polska firma Sylveco, należy już chyba do kosmetyków kultowych. Niezliczone ilości recenzji i dobrych opinii, spowodowało, że krem, jest swoistym must have naturalnej pielęgnacji, więc i ja z nieukrywaną dumą, dołączam dumnie do grona jego miłośników :)
 
 
Trio lekkich kremów marki, to doskonałe produkty, pisałam już o jego braciszkach – Lekkim kremie nagietkowym oraz o Lekkim kremierokitnikowym, dziś więc pora na ostatniego z braci – oto słynny Lekki krem brzozowy :)
 
 
 Krem, podobnie, jak nagietkową i rokitnikową wersję, zamknięto w smukłej, białej, poręcznej buteleczce (50 ml), z aplikatorem – pompeczką typu airless, jest to doskonałe rozwiązanie, ponieważ dzięki temu zużyjemy krem zawsze do końca. Jedna pompka wystarcza akurat na całą twarz, szyję i dekolt. Tradycyjnie, wizualnie opakowanie koresponduje z ziołową filozofią firmy i jest doskonałym dopełnieniem kosmetyku, prosta, naturalna grafika, dokładne informacje o produkcie i marce.  Buteleczka oczywiście zapakowana jest dodatkowo w zabezpieczony kartonik z ulotką, dzięki temu każdy, kto zaopatrzy się w krem, pozna bardzo dokładnie jego skład i działanie poszczególnych składników, a kosmetyk ten jest naprawdę bogaty w same doskonałe, naturalne cuda.
 

Przede wszystkim bogaty jest w ekstrakt z kory brzozy i kwas betulinowy, z którego znane są kosmetyki Sylveco, pobudza on syntezę kolagenu i elastyny, pielęgnując skórę, zwiększając jej sprężystość, opóźniając procesy starzenia i regenerując ją. Oleje roślinne (z pestek winogron, sojowy, arganowy, jojoba), ekstrakt z aloesu i masło karite (shea), powodują, iż krem to bogactwo naturalnych składników, które koją, nawilżają, odbudowują skórę, wygładzając ją, zmiękczając i odżywiając. Dodatkowo odnajdziemy tu ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, który powoduje szybsze wchłanianie tychże składników. 
 
 
Krem jest hipoalergiczny, nie uczula, rozprowadza się gładko i szybko się wchłania, właśnie dzięki bardzo lekkiej konsystencji (siostrzany Krem brzozowy z betuliną, o którym pisałam tu – klik :) jest gęsty, bardzo treściwy i przede wszystkim bardziej tłusty). Stosuję go zarówno na dzień (pod makijaż idealnie się sprawdza) i na noc, grubszą warstwę (na moją cerę mieszaną w kierunku suchej idealnie działa), skóra jest nawilżona i odżywiona. Zdecydowanie ten krem, to ideał dla tych, którzy borykają się z przesuszeniami, tudzież odwodnionym naskórkiem.


Można zakupić go w sklepie Sylveco – tu – klik :)




Znacie ten kultowy kosmetyk? Jakie kremy na jesień polecacie? :)

 

czwartek, 20 listopada 2014

Beauty Without Cruelty II & III - Piękno bez okrucieństwa - Relacja ze spotkań :)

Jako, że planuję powoli kolejne, czwarte już spotkanie z cyklu Beauty Without Cruelty (relacja z pierwszej edycji tu - klik :), toteż postanowiłam zrelacjonować Wam i pokazać, jak było na organizowanych przeze mnie spotkaniach w nieuchronnie mijającym już roku :)
 
 
Druga edycja Beauty Without Cruelty, odbyła się 12 kwietnia (moje wystąpienie było wówczas częścią Bydgoskiego Tygodnia Weganizmu), trzecia zaś 15 maja (podczas Dnia Wegetarianizmu, które współorganizowała Fundacja Viva! oraz Otwarte Klatki), oba wydarzenia odbyły się w Klubokawiarni 1138 w Bydgoszczy. Podczas spotkań tych, mówię o kosmetykach naturalnych, ekologicznych, nie testowanych na zwierzętach, organicznych, mineralnych, wegańskich i naszych rodzimych, polskich, prowadząc jednocześnie dyskusję, zachęcając zebranych do świadomych zakupów w temacie kosmetycznym :)
 

 Ukazuję przybyłym, jak okrutnym cierpieniem zwierząt, mogą okupione być produkty firm, marek, które często nawet nieświadomie, wspieramy, używając i płacąc za nie, zwracam uwagę na certyfikaty, oznaczenia, które widnieją na kosmetykach, a także na ich składy, pokazując jak możemy korzystać z Natury i osiągnięć kosmetologii, nikogo nie krzywdząc. Czwartą edycję, rozszerzę także o kosmetyki kolorowe (m.in. bydgoska marka Deni Carte oraz produkty do makijażu z Helfy.pl). Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jakich kosmetyków na co dzień używa, nie znają wielu faktów, o których zawsze przy okazji spotkań mówię, jest dużo zaskoczeń, a co dla mnie najważniejsze, wiele łazienek i kosmetyczek po tychże spotkaniach ulega diametralnej zmianie :)
 
 
Przybyli zawsze mają okazję osobiście poznać się z dobrymi kosmetykami i w tym miejscu pragnę ponownie podziękować firmom Sylveco, Apis, Lavendic, Helfy, Biokram za cudowne produkty i próbki, które uświetniły minione spotkania i zachęciły wraz ze mną, kolejne osoby do używania i kupna kosmetyków świadomie - bardzo dziękuję :)
 
 
Be Free Cruelty :)

środa, 19 listopada 2014

Deni Carte – Sztuczne rzęsy – kępki :)

Sztuczne rzęsy, są produktem, który gwarantuje nam efektowne wykończenie makijażu oczu, nadając im wyrazistości, większej głębi, powiększając jednocześnie oko :) Nie sięgam regularnie po sztuczne rzęsy w makijażu codziennym, jednak, gdy chcę osiągnąć bardziej efekt bardziej spektakularny, gdzie długie i gęste rzęsy będą grały pierwsze skrzypce, sztuczne rzęsy są wówczas niezastąpione, aplikuję je również przy okazji wykonywania makijaży do sesji zdjęciowych, na planach filmów czy teledysków. W fantastycznej paczuszce od bydgoskiej marki Deni Carte, przybyły do mnie Sztuczne rzęsy w kępkach – podwójna objętość SML, które umożliwiają upiększenie oka w każdej jego partii, tak prezentują się na moich oczach :)
 
 
 Chyba tylko mała cześć z nas, zadowolona jest ze swoich rzęs, stosujemy odżywki, dbamy jak tylko możemy o nasze rzęsiska, bo wiadomo, iż one właśnie oprócz funkcji ochronnej oka, dodają mu wyrazu i głębi. Poprawnie zaaplikowane sztuczne rzęsy, potrafią o 180 stopni zmienić nasze spojrzenie. Rzęsy kępki Deni Carte, umieszczone są w przezroczysto-czarnym, praktycznym, zamykanym pudełeczku, które dodatkowo zapakowano w folię ochronną. Do rzęs dołączony jest oczywiście klej
 

Czarne kępki umieszczone są w pudełeczku, w trzech rzędach od góry – short, medium i long, co pozwala na naturalne stopniowanie kępek na oku. W każdej z długości mamy po 20 kępek (każda zawiera 24 rzęsy). Aplikowanie kępek, jest wbrew pozorom bardzo łatwą sprawą, szybko można nauczyć się sprawnie nimi posługiwać, do czego oczywiście zachęcam. Ja zawsze docinam sztuczne rzęsy, gdy stosuję całe rzęsy, czy też kępki, by wyglądały bardziej naturalnie, przygotowuję sobie wszystkie kępki i klej, by w czasie nakładania nie było żadnych niespodzianek.
 
 
 Do nakładania używam czystej pęsetki, oko jest już pomalowane. Zaczynamy od zewnętrznego kącika, nakładając najdłuższe kępki long, by wymodelować fantastycznie kształt naszego oka. Bardzo leciutko końcówkę kępki maczam w kleju (klej jest biały, szybko schnie, tworząc lekko lepką konsystencję, trzeba uważać, by nie stosować go zbyt dużo) i delikatnie przyklejam przy linii naturalnych rzęs, trzymając około 30 sekund. 
 
 
 Ilość przyklejonych kępek, zależy od nas, kępki dają na oku bardziej naturalne efekty, teatralne spojrzenie zaś uzyskać można zdecydowanie, przyklejając całe sztuczne rzęsy. Można używać rzęs wielokrotnie, lecz koniecznie należy dbać o ich higienę, przede wszystkim dokładnie oczyszczać z kleju. Założone kępki możemy razem z naturalnymi rzęsami dodatkowo wytuszować, by spoić je w jedną całość, dodatkowo eyelinerem pociągnąć można na linii rzęs kreseczkę.
 
 
Kępki Deni Carte możecie kupić tu – klik :) 

Co sądzicie o sztucznych rzęsach, często aplikujecie je na oczach? Lubicie kępki, czy całe rzęsy? :)