czwartek, 28 września 2017

Nowa część serii Millennium! Mężczyzna, który gonił swój cień - David Lagercrantz - Lisbeth Salander i Mikael Blomkvist powracają!

Kultowa, znana na całym świecie, bestsellerowa seria książek Millennium, niedawno powiększyła się o kolejny, piąty już tom. Nowa część Millennium, nosi tytuł Mężczyzna, który gonił swój cień i ku uciesze rzeszy czytelników, niedawno zawitała do wszystkich księgarni w naszym kraju! 
 

Premiera: 7 września 2017
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tytuł oryginalny: Mannen som sökte sin skugga
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Oprawa: okładka miękka
Ilość stron: 424


Jestem ciekawa, czy i Wy jesteście fanami tej kultowej, szwedzkiej serii? Wiem, że świat książkowych, kryminalnych maniaków, do których i ja, nie ukrywam, należę, dzieli się na tych, który serię Millennium, zdecydowanie i definitywnie zamykają w trylogii napisanej przez Stiega Larssona oraz na tych, którzy pomimo śmierci pomysłodawcy serii, cieszą się z kontynuacji przygód kultowych bohaterów, chłonąc kolejne, napisane już przez Davida Lagercrantza tomy.
 

Stieg Larsson, jest genialnym autorem trzech książek Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, Dziewczyna, która igrała z ogniem oraz Zamek z piasku, który runął. Wszystkie te trzy tomy, wydano już po śmierci Larssona, który zmarł niespodziewanie na zawał w 2004 roku. Jest on dwukrotnym laureatem Szklanego Klucza, nagrody literackiej, przyznawanej pisarzom krajów nordyckich za najlepszą powieść kryminalną, a trylogia Millennium, jest jedną z najlepiej sprzedających się serii książkowych w historii literatury! Po śmierci Larssona, Eva Gabrielsson, jego wieloletnia partnerka, nie uzyskała praw do spuścizny literackiej, nie była bowiem żoną autora, a dalszymi jej losami zajął się ojciec i brat. Swoją drogą rzesze fanów serii, od lat intryguje fakt, iż podobno partnerka Larssona, posiada napisany przez autora zarys całej serii, w tym również zaczętą czwartą część.

 
David Lagercrantz, został wybrany do kontynuowania dzieła, w 2015 roku, wyszła czwarta część Millennium, pod tytułem Co nas nie zabije, obecnie mamy piątą Mężczyzna, który gonił swój cień, na 2019 rok zaś, wstępnie zapowiadany jest szósty tom. Seria Millennium doczekała się wersji komiksowych, wydanych także przez Czarną Owcę, ale również wersji filmowych oraz serialu. Genialne, trzy, szwedzkie filmy, bazujące na trylogii Larssona, zdecydowanie godne są obejrzenia, nie zachwyciła mnie zaś amerykańska wersja Dziewczyna z tatuażem, w planach jest kolejna produkcja, plotki głoszą, iż w rolę Lisbeth Salander, tym razem, wcielić się ma Claire Foy, znana z świetnego serialu The Crown, który również Wam polecam przy okazji.


Co odsłania przed nami, najnowsza, czwarta część Millennium?
Najważniejsze, iż Lisbeth Salander i Mikael Blomkvist, znów działają razem. Książka rozpoczyna się, gdy Lisbeth, skazana i osadzona w więzieniu o wysokim nadzorze, pragnie wyjaśnić kolejną tajemnicę, jednocześnie próbując pomóc innej więźniarce, jest nią Faria Kazi. Więzieniem rządzi mafijna morderczyni - Benito Anderson, podporządkowała ona sobie nie tylko osadzone, ale także strażnika Alvara Olsena, którego szantażuje. Holger Palmgren, niepełnosprawny już kurator, którego Lisbeth zna od dziecka, przybywa do niej z informacjami na temat dokumentów, które skrywają nowe sekrety o jej przeszłości. Cóż innego może zrobić kontrowersyjna hakerka? Poprzez strażnika uzyskuje dostęp do internetu, wyszukuje informacje, żąda ochrony dla zastraszanej więźniarki, proponując mu jednocześnie pomoc w przywróceniu porządku w więzieniu i usunięciu Benito.


Następnie Lisbeth zwraca się o pomoc, oczywiście do Mikaela Blomkvista, który przybywa na kolejne widzenie. Ma on znaleźć i wybadać Leo Mannheimera, związanego z firmą brokerską, kolegę miłości Mikaela - Malin. Dlaczego zaś Lisbeth interesuje ów mężczyzna? Jakie informacje o niej, znajdują się w papierach, które posiadł Holger Palmgren?


Mężczyzna, który gonił swój cień, to książka, którą czyta się ekspresowo, ostrzegam, że jak już się do niej dobierzecie, trzeba zarezerwować sobie trochę czasu, bo naprawdę trudno się oderwać. Fabuła płynie szybko i zgrabnie, wciągając nas w wir postępujących wydarzeń. Jest tu klimat, za który uwielbia się skandynawskie kryminały, oczywiście Lagercrantz, traktuje go nieco inaczej, niż Larsson, bardziej jakby przestrzennie, jednak cały czas, jest to Millennium, które zawładnęło czytelnikami na całym świecie.
 

Zagorzałych fanów serii, których przecież w Polsce nie brakuje, nie muszę przekonywać, by sięgnęli po najnowszy, piąty tom Millennium, jednak, jeśli jak dotąd nie czytaliście żadnej części, tej jesieni musicie nadrobić. Zacznijcie od trylogii Larssona, przeczytajcie Co nas nie zabije i skończcie na Mężczyzna, który gonił swój cień, by z niecierpliwością oczekiwać na szósty tom, zapowiadany na 2019 rok! 



wtorek, 26 września 2017

Duet Vianek z fioletowej serii - Wzmacniający tonik i płyn micelarny 2w1 oraz Enzymatyczny żel myjący ekstraktem z owoców porzeczki!

Marka Vianek, której jestem wierna od początków jej wprowadzenia przez moja ukochaną firmę Sylveco, cały czas nie przestaje mnie zaskakiwać, kosmetyki Vianek nie zawodzą mnie i nieustannie, naturalnie dbają o pielęgnację mojej skóry. Dziś u mnie cudowny duecik do oczyszczania twarzy, który sprawdza się u znakomicie, oba kosmetyki wspaniale uzupełniają mój codzienny rytuał oczyszczania twarzy, posiadając ładny, naturalny skład, nie znajdziemy tu bowiem parabenów, silikonów, olejów mineralnych, są to także oczywiście produkty free cruelty. 


Płyn micelarny-tonik, to kosmetyk, pełniący funkcję oczyszczania twarzy z makijażu, ale także z wszelakich zanieczyszczeń, jednocześnie pielęgnujący skórę. Micelek otrzymujemy w poręcznej buteleczce, 200 ml z czarną nakrętką zamykaną na klik, płyn na płatek kosmetyczny wydobywa się bez problemu, przy czym mamy kontrolę nad ilością, jaką chcemy jednorazowo zaaplikować. Piękne zalipiańskie kwiaty w odcieniu fioletu, zdobią opakowanie, na którym tradycyjnie znajduje się informacja o kosmetyku, jego właściwościach, stosowaniu, komponentach oraz skład toniku-płynu.
 

Płyn micelarny, zawiera ekstrakt z kwiatów czarnego bzu z rutyną i witaminą C, jest tu też skwalan, kwas migdałowy i olej ze słodkich migdałów, płyn zawiera delikatne składniki myjące, które doskonale oczyszczają twarz, zmywają makijaż, nie wysuszają, nie podrażniają i nie ściągają mojej skóry. Kosmetyk przyjemnie pachnie, używam go nie tylko do zmywania makijażu, ale także, jako toniku, skóra po jego zastosowaniu jest świeża, gładka i czysta. 


Żel otrzymujemy w białej, poręcznej buteleczce (150 ml) z czarną, praktyczną, zamykaną pompką, jedna pompka doskonale starcza na umycie całej twarzy, szyi i dekoltu. Czyściutki layout z zalipiańskimi zdobieniami, uprzyjemnia wizualny odbiór kosmetyku. Żel zawiera bromelainę, czyli enzym z pnia i owocu ananasa, który bardzo delikatnie złuszcza naskórek i wygładza. Jest tu także ekstrakt z owoców czarnej porzeczki, kwas migdałowy i olejek rumiankowy.


Żel pięknie oczyszcza skórę z wszelkich zanieczyszczeń i resztek makijażu, ma w składzie bardzo łagodne detergenty, pochodzenia naturalnego, działające delikatnie, które nie podrażnią. Ma on bardzo lekką, żelową konsystencję, tworzy kremową, bezpieczną pianę, która nie wysusza. Pozostawia moją skórę niesamowicie czystą i odświeżoną, oba zatem kosmetyki, świetnie się u mnie sprawdzają i zdecydowanie godne są Waszej uwagi :)
 

poniedziałek, 25 września 2017

Dereń jadalny – Właściwości i zastosowanie – Co zrobić z Derenia? Moja nalewka i sok dereniowy :)

Gdy pierwszy raz w życiu, trafiły do mnie blisko dwa kilogramy Derenia jadalnego, zupełnie nie wiedziałam, co mogłabym z niego zrobić. Dereń jadalny, rozkochał mnie momentalnie piękną, czerwoną barwą i ciekawym kształtem.


Dereń jadalny, jest krzewem, uprawianym także w Polsce, jego osobliwe owoce, były dla mnie tajemnicą, dopóki nie poznałam ich wspaniałych właściwości.


Owalne owoce derenia, są mięsiste, mocno czerwono-bordowe, przypominając nieco większą żurawinę, niegdyś w Polsce były owocami luksusowymi, zarezerwowanymi tylko dla władców i zamożnych, dziś Dereń, jest bardzo powszechny i ma coraz więcej miłośników.


Owoce te dojrzewają od sierpnia do października, wrzesień zaś, to najlepszy czas na zbiór tych ciekawych owoców. Są one niesamowicie zdrowe, zawierają mnóstwo witamin i minerałów, zawierają naturalny beta-karoten, cenne flawonoidy i kwasy organiczne, ale także magnez, cynk, miedz, potas, wapń, fosfor, są bombą witamy C, zatem idealnie wspomagają odporność, od wieków pełną ważną rolę w medycynie naturalnej.
 

Dereń świetnie działa na choroby związane z układem moczowym, żołądkiem, leczy anemię, niedokrwistość, wspomagają przemianę materii.


Co ja zrobiłam z Derenia? Skusiłam się na kultową i zdrową dereniówkę (jestem ciekawa, jak finalnie będzie smakowała) i sok dereniowy, który zrobiłam z brązowym cukrem. Często z Derenia robi się też dżemy i marmolady, ale też dodaje się do sosów, jak żurawinę :)

piątek, 22 września 2017

Organic-natura – Biały Jeleń - Maska do twarzy – Polski, kosmetyczny hit na jesień!

Jesień, to szczególny czas dla naszej skóry, wahania temperatur, wiatr i słońce, zadbajmy więc w tym czasie o zdrowy stan cery, stosując dobre i niezawodne kosmetyki. Cudeńkiem, które rozkochało mnie w ostatnich dniach, jest maska do twarzy, naszej, polskiej, kultowej marki Biały Jeleń!


Maska do twarzy pochodzi z świetnej serii Białego Jelenia - Organic-natura, w której znajdziemy także intrygujące koncentraty oraz serum, których jestem również bardzo ciekawa. Jeśli nie znacie jeszcze tych kosmetyków, koniecznie poszukajcie ich na półkach sklepowych.
 

Maska do twarzy Organic-natura, zachwyciła mnie zarówno działaniem, jak i zapachem. Znajduje się ona w poręcznym, bardzo eleganckim słoiczku (60 ml) z ciemnego szkła, które chroni kosmetyk przed promieniami słonecznymi. Słoiczek zamykamy za pomocą czarnej nakrętki, zawsze kontrolując zawartość. Dodatkowo słoiczek umieszczono w przepięknej eko-tubce, która na pewno znajdzie u mnie ponowne zastosowanie, na niej także znajdziemy informacje o kosmetyku, składnikach i ich właściwościach. Zawsze doceniam dbałość o szczegóły, również wizualne każdego produktu, maska wizualnie zdobi dodatkowo moja łazienkę, idealnie wpisując się jednocześnie we współczesne trendy w branży kosmetycznej.


Kosmetyk, zawiera masło shea, które głęboko nawilża, koi, olej z ostropestu i olej ze słodkich migdałów, silnie regenerują i wygładzają skórę, jest tu też ekstrakt z alg, działający odżywiająco i odmładzająco. Maskę wzbogacono także o witaminę młodości – witaminę E, A oraz F i ekstrakty z drzewa Tara (Caesalpinia Spinosa).


Mam skórę mieszaną w kierunku suchej, od razu po aplikacji maski, czuję, jak moja skóra chłonie i odżywa dzięki niej, jest gładka i świeża. Nakładam ją 3 razy w tygodniu, grubszą warstwą na czystą twarz i pozostawiam na noc, by rano cieszyć się zdrową i witalną cerą. Maska ma wspaniały, świeży zapach i posiada dość gęstą, treściwą, konsystencję w białym kolorze. 


Polecam fundować sobie zabiegi z tą maską w miarę regularnie, wówczas daje świetne efekty. Jest dedykowana skórze suchej, lecz według mnie pięknie sprawdzi się przy cerach mieszanych jak moja, także skłonnym do podrażnień, wrażliwych czy atopowych.
 

Cieszę się, że tak świetne kosmetyki wzbogacają nasz rodzimy rynek, do tego zachwycają wizualnie, także jeśli nie znacie jeszcze tej maski, koniecznie musicie nadrobić! :)


czwartek, 21 września 2017

Nowość! Superfood, czyli jak leczyć się jedzeniem - Sophie Manolas - Wydawnictwo Buchmann – Zdrowo, prosto, kolorowo, smacznego!

Jesień, to najpiękniejszy czas na ryneczkach i targach, pełnych warzyw i owoców! Mnogość cudów natury, którymi możemy raczyć się dla zdrowia i dobrego samopoczucia, powoduje, iż w tym właśnie okresie, mam największą ochotę na zdrowe eksperymenty w kuchni.


Premiera: 13 września 2017
Wydawnictwo: Buchmann
Tytuł oryginalny: The Essential Edible Pharmacy
Tłumaczenie: Ewa Weydmann
Oprawa: okładka miękka
Ilość stron: 202
 

Sophie Manolas, autorka Superfood, czyli jak leczyć się jedzeniem, jest ekspertką do spraw żywienia i dietetykiem klinicznym, posiada wspaniałą wiedzę na temat zdrowego odżywiania i wykorzystywania jedzenia, jako lekarstwa, wiedza ta poparta jest praktyką, bowiem Sophie, wraz z partnerem uprawia ogród, gdzie radośnie wyrastają owocowe i warzywne cuda, które następnie trafiają do posiłków.


Jestem przekonana, ze słyszeliście o superfoods, zdrowe jedzenie i styl życia, są bowiem, ku mej wielkiej radości, obecnie mocno promowane i wcielane w życie przez coraz większą grupę ludzi. Książka pięknie wpasowuje się w ten świetny trend, proponując nam prowadzenie własnego ogródka, częstsze wykorzystywanie kolorowych warzyw i owoców w codziennej diecie i tym samym uzdrawianie naszego ciała.   


Jedzenie, które proponuje nam Sophie Manolas, doda nam nie tylko zdrowia fizycznego, psychicznego, ale tez energię i naprawdę frajdę w jego przygotowywaniu. Przepięknie zdjęcia, które nota bene równie wspaniale mi się fotografowało, zdecydowanie kuszą, by zmobilizować się i zacząć regularne eksperymenty z tymi bajkowymi przepisami.


Książka objawia nam ponad 60 superfoods, pośród nich są zielone warzywa liściaste, jak rukola, czy szpinak, kapusty, brukselka, jarmuż, ale także brokuły, czy kalafior. Szczególnie teraz, jesienią zainteresował mnie rozdział o warzywach korzeniowych, gdzie znajdziemy marchew, rzodkiewkę, buraki, pasternak, rzepę i ziemniaki. Następnie przygodę kontynuujemy z warzywami strączkowymi, orzechami, nasionami, innymi cudami i oczywiście owocami, na przyprawach kończąc. 


Czytając przepisy i oglądając te cudowne fotografie, jestem przekonana, ze ruszycie, jak ja, najpierw na ryneczek lub do swojego ogródka, a następnie szybko do kuchni i to właśnie jest najlepszy powód, by sięgnąć po tę genialną, jedyną w swoim rodzaju książkę i posiąść swój własny, żywieniowy klucz do dobrego zdrowia!



środa, 20 września 2017

Medium - Joanna Dobkowska - Wydawnictwo Arkady – Książka na jesienne wieczory!

Jestem przekonana, że podobnie jak ja, mocno czujecie już jesień. Zbliża się czas, gdy dni będą coraz krótsze, wcześniej będziemy witać wieczory, a co za tym idzie, częściej sięgać będziemy po ciepły koc, herbatę i co najważniejsze po książkę. Dziś zapraszam Was na recenzję książki, która idealnie wypełni jesienne wieczory, wciągając nas niesamowitym klimatem i przenosząc w nieznane i tajemnicze rejony, odrealnionego, spirytystycznego świata.  


Joanna Dobkowska - Medium
Premiera: wrzesień 2016
Wydawnictwo: Arkady
Oprawa: okładka miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 320
 

Joanna Dobkowska, autorka Medium, zadebiutowała w 2009 roku, powieścią Wygraj lepsze wcielenie, jest także współautorką ciekawej książki W cieniu koronkowej parasolki. O modzie i obyczajach XIX wieku, pracuje, jako dziennikarka, a w kręgu jej zainteresowań znajduje się między innymi historia magii i okultyzmu, jakże ważna w przypadku mojej dzisiejszej recenzji.


Powieść Medium intrygowała mnie długo, przede wszystkim ze względu na bliską mi tematykę i poruszane w niej spirytystyczne wątki, klimat bowiem, jaki odczuwamy czytając Medium, jest jedyny w swoim rodzaju. Dodatkowym bodźcem, kuszącym po sięgnięcie po tę właśnie książkę, jest według mnie genialna, matowa okładka z psychodelicznymi dłońmi z seansu, bardzo klimatyczna, mroczna, idealnie trafiająca w moje gusta i świetnie oddająca ciekawą fabułę powieści, na uwagę zasługują także dziewiętnastowieczne zdjęcia, Wydawnictwo Arkady, zadbało zatem o każdy szczegół.
 

Jest rok 1913, prowadząca dość poukładane życie, rozwiedziona nauczycielka - Ilzyda Filomena Bonusch z domu Taffel vel Tąfel, dowiaduje się o śmierci matki Anny, która zamieszkiwała w małym, nadmorskim miasteczku niedaleko Szczecina. Kobieta udaje się zatem na miejsce, do Hole am Meer, by pochować rodzicielkę, pomimo, iż ich stosunki, gdy żyła, były zdecydowanie oziębłe. Anna Eudora Tąfel von Taffel, za życia była bardzo słynnym medium, przybrała tytuł hrabiny i prowadziła spirytystyczne seanse, niezbyt wiele czasu poświęcając córce. Po jej śmierci w pensjonacie Szczęście Adeliny, na Ilzydę czekają prywatne rzeczy i rodzinne pamiątki. Pogrzeb przebiega szybko, a Ilzyda, zmuszona po upadku do pozostania na miejscu, rozpoczyna nieplanowaną drogę ku nowemu życiu, wyzwoleniu, ponownemu poznaniu siebie i zarazem próbie zrozumienia matki.


Hrabina von Taffel przez jakiś czas głosiła, ze Izyda Filomena wcale nie jest jej córką, tylko zmaterializowaną podczas seansu astralną sierotą, która nie chce wracać w zaświaty. Adoptowała ją więc i przyucza z powrotem do ziemskiego żywota.
 

Mroczny, owiany specyficznym, ciemnym klimatem świat powieści od początku niesamowicie wciągnął mnie. Małe, posępne miasteczko, stary, nawiedzony pensjonat z trzeszczącymi schodami, pokojami zamykanymi na klucz, tajemniczymi dekoracjami, starymi sukniami, staje się idealnym tłem dla wizji, wielu życiowych wspomnień i wyobrażeń nawiedzających Ilzydę. Na kartach powieści, poznajemy również historię pięknej Adeliny, której duch egzystuje i łączy się z główną bohaterką oraz jej siostrę Hertę.  



W Medium nie ma jednego, realnego świata, są oba na raz, świat duchowy egzystuje tu równolegle z rzeczywistością, duchy pojawiają się i znikają: (…) W ciemności przychodzi do niej dziewczyna (…) Znika. Za chwilę pojawia się z drugiej strony ciemności.
Powieść Dobkowskiej, idealnie trafiła w moje czytelnicze gusta, jest tu niesamowity, jedyny w swym rodzaju klimat, atmosfera grozy, mroczne tło, nierealny świat, świetnie zaznaczona, ciekawa i złożona kobieca bohaterka, dodatkowy atutem jest także polska rzeczywistość. Jeśli zatem szukacie świetnej, polskiej powieści na długie jesienne wieczory, koniecznie sięgnijcie po Medium, polecam z całego serca!