środa, 30 września 2020

Dziś PREMIERA - Wydawnictwo Szara Godzina - Na tej samej ziemi – Katarzyna Kielecka – Już w księgarniach! + Fragment książki!

Już od dziś, na półkach księgarni internetowych i stacjonarnych, można sięgnąć po cieplutką nowość powieściową spod skrzydeł cenionego przeze mnie Wydawnictwa Szara Godzina. Nowa książka, autorstwa polskiej pisarki Katarzyny Kieleckiej, pod tytułem Na tej samej ziemi, jest jednym z tytułów, na które czekało naprawdę wielu czytelników. 


Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a tymczasem bohaterki znane czytelnikom z powieści Pod tym samym niebem stają przed nowymi dylematami i rozterkami. Kinga tęskni za narzeczonym, który od miesięcy przebywa w śniegach Spitsbergenu. Lilianna, skupiona na wychowaniu pięcioletniej córki, nie potrafi wsłuchać się w to, co podpowiada jej serce. Jedynie mała Nela oraz jej wierny kotożbik Eastwood nie wahają się czerpać z życia wszystkiego, co najlepsze. Codzienność Lilki odmienia zagadkowa przesyłka, a w niej informacje na temat ukrytej w Górach Połabskich rodzinnej tajemnicy. Aby ją poznać, przyjaciółki postanawiają się wybrać się w podróż śladami listu. Jednak przewrotny los ma wobec nich zupełnie inne plany, nie żałując wyzwań i niespodzianek. Czy Lilianna zdoła wypełnić wolę zmarłego przed laty dziadka? Czy pozwoli, by jego wojenne doświadczenia wpłynęły na jej obecne życie? Opowieść, w której przeszłość splata się z teraźniejszością, a tęsknota z nadzieją. Historia o trudzie radzenia sobie ze stratą najbliższych i o niezwykłej sile miłości, która przywraca wiarę w sens życia. Na tej samej ziemi obfituje w okazje do wzruszeń, refleksji oraz śmiechu.


Katarzyna Kielecka, to jedna z tych autorek, na których powieści zawsze czeka się z niecierpliwością, pisarka tworzy od lat mniejsze formy literackie, wiersze, opowiadania, scenariusze przedstawień dla dzieci oraz oczywiście doskonałe powieści obyczajowe, na co dzień jest mamą, pracownikiem banku, zaś z wykształcenia pedagogiem specjalnym, mieszka w Łodzi. Na tej samej ziemi, to powieść, w której spotkamy się ponownie z bohaterami, poznanymi podczas lektury powieści Pod tym samym niebem. Pojawia się Lilianna, Nela i Kinga, nie ukrywam, że nie mogę doczekać się lektury, myślę, że ponownie możemy spodziewać się  doskonałej, emocjonalnej powieści na jesienne wieczorki. W ramach zachęty, mam dla Was fragment książki! 

Śliwę dręczyły wyrzuty sumienia, choć jeszcze nie zdecydowała się na ich werbalizację. Lilianna doskonale ją znała i wystarczyła jej obserwacja, by wyciągnąć wnioski, że przyjaciółka lada dzień pęk­nie i coś z tym zrobi. Pozostawało pytanie, czy jej czyny zachowają znamiona rozsądku. Grodzka miała nadzieję, że nastąpi to dopie­ro po jej powrocie, dzięki czemu wspólnie z Adamem zdołają po­wstrzymać tę porywczą kobietę przed jakąś nierozważną głupotą. Wiedziała, że polarnik znów się pojawił na łączach, więc przynaj­mniej w zakresie niepokoju o niego chmury szaleństwa przestały się kłębić nad domem.

Klamka opadła i w wąskiej szparze pojawiła się radośnie wy­szczerzona głowa Kingi.

– Eluwina – rzuciła, pchnęła drzwi, aż łupnęły o szafę, i wpa­rowała do pokoju niemal tanecznym krokiem. – Patrz i podziwiaj.

Właśnie wróciła od ortopedy i po gipsie nie został nawet ślad. Wykonała trzy średnio zgrabne obroty, podskoczyła, jęknęła i przy­siadła na łóżku.

– Może nie szarżuj? – poradziła jej Grodzka ze szczerą troską w głosie. – Co to znaczy „eluwina”?

– Młodzieżowe słówko roku. Z zeszłego sezonu, ale właśnie so­bie o nim przypomniałam. Coś jak „cześć”, „elo” albo „serwus”, je­śli sięgnąć do słownika poprzednich pokoleń.

– Całkiem zgrabnie brzmi.

– Prawda?

– Zgrabniej niż ty tańczysz. Co z kopytem?

– Teoretycznie wszystko prima sort, jak mawia pan Władzio, tylko, kurde, mam je oszczędzać przez jakiś czas. Całej nocy bym nie przetańczyła. Adasia nie ma, więc to akurat żadna strata. Do­stałam skierowanie na zabiegi w kriokomorze, chyba tylko po to, żeby jednoczyć się termicznie z ukochanym. Jestem zła jak orga­nizacja ruchu w tej cudownej metropolii.

– Czemu?

– Łódź przoduje w rankingach najbardziej zakorkowanych miast Europy. Nie wiedziałaś?

– Jezu… O ciebie pytam, nie o miasto.

– A… Myślałam, że będzie już całkiem spoko i uda mi się namó­wić cię na wymianę minionka na moją skromną osobę w podróży.

– Kogo?

– Eksa. Należy do przeszłości, do tego, co minęło, więc minio­nek fonetycznie pasuje. Prowadzić Bydlaka dałabym radę, do przed­szkola po Nelę też spokojnie doczłapię, ale na górski szlak nie mam co się pchać. A już się, cholera, spakowałam.
– Jesteś największym świrem, jakiego znam – podsumowała Li­lianna i bez ostrzeżenia uściskała przyjaciółkę.

– No weź już, daj spokój. – Kinga się opędzała, udając nieza­dowolenie. – Jeśli koniecznie musisz, to gnaj ku tajemnicy dziad­ka, tylko proszę cię o jedno.

– No?

– Zastanów się dwa razy, zanim dasz się Kondziowi przelecieć.

Lilkę momentalnie trafił szlag. Przez głowę przemknęła jej siel­ska wizja, w której wywala Śliwę za drzwi dokładnie tak samo, jak zrobiła to z weterynarzem. Zdołała się jednak opanować i oświad­czyła w miarę grzecznie, choć w zwolnionym tempie i z przesad­ną dbałością o artykulację:

– Teraz wyjdę, a ty już nic więcej nie powiesz. Ani jednego sło­wa w tym temacie. Dbaj o Nelę, nie ciągaj jej po świątecznych wy­przedażach, bo znowu dostaniesz migreny, kontroluj flugi i zasta­nów się, jak rozwiązać kwestię pana Władzia i Jureczka. Podpadłaś im i uwierz: nie chcesz podpaść także mnie!

 

poniedziałek, 28 września 2020

Jesienna pielęgnacja z owsianym kwartetem Soraya Oat Therapy z bee.pl – Krem do twarzy na noc i na dzień, balsam do ciała oraz krem multifunkcyjny!

Nie ukrywam, iż cieszy mnie fakt, że coraz więcej firm, zarówno naszych, rodzimych, jak i na świecie, skłania się ku naturalnym produktom. Na wspaniałych, wirtualnych półkach sklepu bee, pojawiła się intrygująca seria Oat Therapy, bardzo popularnej w naszym kraju marki Soraya, jak zatem sprawdził się w mojej, jesiennej pielęgnacji kwartet z tejże linii? Zapraszam w owsianą podróż, w której główną rolę grają krem do twarzy na noc i na dzień, balsam do ciała oraz krem multifunkcyjny!

Krem do twarzy na noc i na dzień, balsam do ciała oraz krem multifunkcyjny Soraya, to naturalne kosmetyki, zawierające olej z owsa z kwasami omega 3 i 6 oraz ekstrakt owsiany. Muszę przyznać, że zachwyciły mnie składami, opakowaniami oraz efektami, jakie dają. Kosmetyki Oat Therapy, stworzone są w bliskim mi duchu less waste, ich opakowania przyjazne są dla planety i zawierają sporo cennych, aktywnych składników. Wszystkie cztery produkty sprawdzają się u mnie na medal, zaś najbardziej zachwycił mnie owsiany krem na noc i krem multifunkcyjny. 

 

Owsiany krem do twarzy na noc oraz owsiany krem do twarzy na dzień, to kosmetyki do cery wrażliwej. Oba kremy, mieszkają w doskonale zabezpieczonych słoiczkach 75 ml, pochodzących z recyklatu, zaś kartoniki wykonano z papieru z odzysku, opakowanie jest większe, zatem więcej kremu wystarczy nam na długi czas, linia Oat Therapy, świetnie oddaje ducha less waste, a my generujemy mnie odpadów. Zarówno krem na noc, jak i na dzień, zawierają olej z owsa z kwasami omega 3 i 6 oraz ekstrakt owsiany, prócz tego w składzie widnieje betaina, gliceryna roślinna, czy olej makadamia. Nocny przyjaciel skóry zawiera dodatkowo olej rzepakowy, skrobię ryżową, masło shea, czy witaminę E. Krem na dzień, w składzie dodatkowo ma między innymi olej sojowy, olej rzepakowy i również witaminę E. Oba kremy mają wspaniałą, miękką konsystencję i bardzo przyjemny, higieniczny, delikatny zapach. Pięknie rozprowadzają się po skórze i szybko wchłaniają. Krem na dzień, stosuję rano, idealnie sprawdza się, jako baza pod makijaż mineralny i ładnie nawilża, zaś krem na noc, idzie w ruch podczas wieczornego rytuały pielęgnacyjnego, naprawdę jestem nim zachwycona, świetnie zmiękcza i wygładza, działając nocą, łagodzi podrażnienia i regeneruje moją suchą skórę. Polecam stosować je w duecie, podczas jesiennej pielęgnacji twarzy, choć solo również spełnią genialnie swą rolę.

 

Owsiany balsam Soraya, to wspaniały kosmetyk do całego ciała, od stóp do głów. Kosmetyk spełni się w codziennej pielęgnacji skóry suchej i wrażliwej. Jego bogata formuła zawiera nawilżający i łagodzący ekstrakt z owsa i biomimetyczny, czyli naśladujący naturalne struktury naskórka olej z owsa. Olej ten to źródło omega 3 i 6, ale też antyoksydantów, w składzie mamy też glicerynę, masło shea, olej sojowy, glinkę, czy witaminę E. Balsam umieszczono w pionowej tubie, zamykanej na klik, warto dodać, iż 57% plastiku użytego do stworzenia tuby, pochodzi z recyklingu. Balsam Oat Therapy, odżywia, nawilża skórę, ale też uelastyczni ją i wygładzi. Kosmetyk dedykowany jest do skóry wrażliwej, możemy go stosować przy pielęgnacji całego ciała, również w przypadku suchych dłoni, czy stóp. Obcowanie z nim umila miękka i lekka konsystencja i otulający zapach. Do gustu bardzo przypadł mi także bogaty, krem multifunkcyjny z te samej, owsianej serii, który stosuję również do ciała, zaś najczęściej po wieczornej kąpieli. Krem otrzymujemy w praktycznym, zakręcanym słoiczku (200 ml), jest to świetne rozwiązanie w przypadku tego typu produktów do ciała, bowiem zawsze wiemy ile kosmetyku nam jeszcze pozostało, a aplikacja jest wygodna i szybka. Produkt bazuje oczywiście na oleju z owsa, mamy tu też ekstrakt owsiany, olej ze słodkich migdałów, masło shea, podobnie, jak w balsamie gości tu glinka i witamina E. Krem urzekł mnie gęstą formułą, otula po kąpieli, nawilża, zmiękcza i łagodzi skórę. Kosmetyk polecam do skóry wrażliwej, idealnie sprawdzi się przy skórach suchych, ale także tych, potrzebujących szczególnej pielęgnacji. Jest to wielozadaniowy kosmetyk do całego ciała, warto go mieć po ręką, bowiem idealnie sprawdza się dla całej rodziny. Jestem ciekawa, czy znacie sklep bee i kosmetyki Soraya Oat Therapy? 


 

czwartek, 24 września 2020

Wspaniały debiut w mojej kosmetyczce - Bioline Jato - Krem do twarzy SPF 30 z topestetic – Kremowy hit z górnej półki!


Jestem zwolenniczką ochrony skóry przez cały rok. Jako, że w tym roku wrzesień i początek jesieni, raczy nas wspaniałą, słoneczną aurą, koniecznie powinniśmy sięgać zatem po kremy z filtrami. W ostatnich tygodniach, moim hitem w tym temacie, stał się krem do twarzy SPF 30, marki Bioline Jato, która tymże kosmetykiem debiutuje w mojej kosmetyczce!

W słoneczne dni, należy dbać o ochronę skóry przed szkodliwym wpływem promieni słonecznych, świetny sklep topestetic, kusi naprawdę sporą gamą najwyższej jakości dermokosmetyków, które zawierają filtry SPF, znajdziecie tu asortyment marki Bioline Jato, ale też mnóstwo innych inspiracji, kultowych kosmetyków i nowości, warto też dodać, że w paczuszce przy zakupach, zawsze znajdziecie gratisy i próbeczki. Włoska marka Bioline Jato, intrygowała mnie bardzo, a krem spowodował, iż zainteresowałam się innymi ich kosmetykami, jest to firma, której historia sięga aż do roku 1979, gdy jej założyciele, rodzina Corradini, zaczęli tworzyć z powodzeniem pierwsze kosmetyki, marka skupia się na nowych technologiach w kosmetyce.


Krem do twarzy SPF 30, to dermokosmetyk z górnej półki cenowej, kosztuje bowiem 176,00 zł. Kosmetyk mieszka w niebieskiej tubce (50 ml), zamykanej na klik, dodatkowo umieszczono go w kartoniku, z którego zasięgniemy informacji o produkcie, cenna jest też dodana ulotka, także w języku polskim. Krem dobrze chroni, ale też wzmacnia odporność skóry, nawilża i odmładza, zapobiega też zaczerwienieniom. Zawiera filtr SPF 30, chroniący przez promieniowaniem UVB i UVA, w składzie mamy tu ekstrakt z lukrecji, czy likopen, ale też bardzo wysoko widnieje hydrolat oczarowy, masło shea, czy oliwa z oliwek. Krem Bioline Jato, zachwycił mnie przede wszystkim mega lekką, wspaniałą konsystencją, aksamitną i niesamowicie przyjemną w aplikacji. Świetny będzie do każdego typu cery, przez cały rok, jest to bezpieczny kosmetyk, który nie uczuli i nie podrażni skóry. Idealnie rozprowadza się po skórze, pięknie wchłania, momentalnie zmiękcza i wygładza. Używam go przy porannej pielęgnacji twarzy, rozprowadzam go też na skórę szyi i dekoltu, po czym nakładam makijaż, dla którego jest świetna bazą. Krem Bioline Jato, to perełka, warta inwestycji, ochrona i pielęgnacja wysokiej jakości, naprawdę godny uwagi dermokosmetyk!


 

środa, 23 września 2020

Trio Etja prosto z domowej apteczki - Naturalne olejki eteryczne na jesień - Olejek z drzewa herbacianego, olejek oregano oraz olejek tymiankowy!

Olejki eteryczne, to doskonały sposób, by naturalną drogą zawalczyć z częstymi w okresie jesiennym infekcjami, przeziębieniem, bólami mięśni, katarem, czy kaszlem. Naturalne olejki eteryczne Etja, to bardzo wszechstronne produkty, które doceniam od lat. Olejkowe trio prosto z mojej, domowej apteczki, to zdecydowanie must have na jesień, najwyższej jakości olejki naturalnego pochodzenia, działają leczniczo i prozdrowotnie w bardzo wielu dolegliwościach. Olejki mieszkają w szklanych buteleczkach (10 ml) z białą nakrętką, a dokładna aplikacja olejku, jest możliwa, dzięki obecności plastikowej nakładki, która precyzyjnie pozwala nam dozować produkt. Buteleczki zapakowano w kartoniki z ulotką informacyjną, dzięki której bliższej zapoznamy się ze światem naturalnych olejków eterycznych. 


Olejek z drzewa herbacianego

Słynny tea tree oil, to silny antyseptyk działający przeciwbakteryjnie, przeciwwirusowo i przeciwgrzybicznie. Ma on specyficzną, świeżą woń, w której wyczuć można korzenne i ostrzejsze, pieprzowe nuty. U mnie jest on stałym towarzyszem inhalacji, gdy dokuczają mi zatoki, świetnie wspomaga leczenie infekcji górnych dróg oddechowych. Olejek ten wspomaga też układ odpornościowy, z naturalnymi olejami bazowymi, doskonale stworzy oliwkę do ciała, działającą regenerująco i odświeżająco. Punktowo polecam jego aplikację na wypryski i trądzik. Dobrze jest wykorzystywać go w kąpieli i masażach, polecam też wykonanie z nim płynu odkażającego, w przypadku bólów gardła, genialne sprawdzi się też w mgiełce antyseptycznej, ja połączyłam go z alkoholem i z olejkiem oregano. 


Olejek oregano

Niesamowity olejek, zawiera cenną, naturalną koncentrację karwakrolu i tymolu. Należy go stosować tylko w rozcieńczeniu. Przede wszystkim sprawdza się w leczeniu górnych dróg oddechowych, ułatwia odkrztuszanie, łagodzi kaszel, przeciwdziała przeziębieniom i grypie, zatem stosujcie go przy inhalacji. Poprawia też funkcjonowanie układu trawiennego, pobudzając wydzielanie żółci i łagodząc wzdęcia. Olejek ten, łagodzi bóle mięśniowe i stawowe. Dobrze jest dodać go w bardzo malutkiej ilości do kremu przeciwstarzeniowego, zawiera bowiem silne przeciwutleniacze. Dodajcie go do oleju bazowego i stosujcie do wzmocnienia ukrwienia skóry głowy, dzięki temu włosy szybciej rosną, są zdrowsze i grubsze. Świetny także do sauny i kąpieli przy okazji jesiennego spa.


Olejek tymiankowy

Otrzymuje się go z ziela tymianku pospolitego. Olejek stosuje się przy bezsenności i stanach zapalnych, świetnie wspomaga leczenie kataru, oczyszczając drogi oddechowe przy przeziębieniach, jego ziołowy zapach rozpościeram także w kominku w kuchni. Genialny antyseptyk, świetny przy inhalacjach, ale także przy bólach mięśni i stawów. Można z powodzeniem wykorzystać go także w płukankach do ust, doskonale odkaża. Z olejem bazowym, przy masażu pobudzi krążenie i rozgrzeje. Świetnie jest go połączyć z olejkiem z drzewa herbacianego. Jestem ciekawa, czy jesienią sięgacie po naturalne metody łagodzenia infekcji? Znacie te olejki? Jak je stosujecie?


 

 

 

 

wtorek, 22 września 2020

Przepiękna, malownicza powieść obyczajowa z historią w tle na pierwsze, jesienne wieczory - Wydawnictwo Szara Godzina - Antonia. Na Podlasiu - Agnieszka Panasiuk

Nie ukrywam, iż na premierę powieści Antonia. Na Podlasiu, czekałam z utęsknieniem, myślę, że ta właśnie nowość Wydawnictwa Szara Godzina, budziła wielkie emocje pośród wielu miłośników książek, które wyfruwają spod skrzydeł tegoż wydawnictwa. Powieść już od 7 września, dostępna jest w księgarniach internetowych i stacjonarnych, pora zatem na moją recenzję i emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania tej przepięknej, malowniczej książki.


Antonia. Na Podlasiu - Agnieszka Panasiuk

Premiera: 7 września 2020

Cykl: Trylogia - Na Podlasiu – Tom 1

Wydawnictwo: Szara Godzina

Oprawa: okładka miękka

Ilość stron: 352

 

Autorka, Agnieszka Panasiuk, z wykształcenia jest nauczycielką historii, zawodowo zaś pracuje w administracji, jest także laureatką konkursów literackich, a wolny czas spędza w grodzie rodziny, pasjonuje się ogrodnictwem oraz filmem. Jej debiutancka powieść Podróże serc, która miała premierę w kwietniu tego roku, zachwyciła mnie, zatem byłam bardzo ciekawa zapowiadanej trylogii pod tytułem Na Podlasiu. Jestem przekonana, iż cykl z pewnością będzie niewątpliwym hitem wydawnictwa, już pierwszy tom Antonia. Na Podlasiu, ujawnia, iż jest to doskonała, obyczajowa, literatura piękna, zaś już zapowiadane są dwa kolejne tomy Cecylia. Na Podlasiu oraz Aleksandra. Na Podlasiu, których będę oczywiście z niecierpliwością wypatrywać. Obyczajowa saga z historią w tle, rozgrywa się na podlaskich terenach w drugiej połowie XIX stulecia. Mamy 1869 rok, urocza i mądra dziewczyna Tosia, czyli Antonia Gillard, traci pracę nauczycielki w Warszawie. Olga Fiodorowna Wołgogradowa, wypowiada Tosi i jej przyjaciółce Krysi posady, bowiem wychodzi na jaw, iż w potajemnie uczyły one języka polskiego i historii, co pod zaborami było surowo karane. Na szczęście szybko otrzymuje propozycję pracy guwernantki w Białej na Podlasiu, gdzie z powodzeniem uczy Katię i Tanię, dwie córki sekretarza naczelnika Fiodora Tochorzewskiego i jego żony Sonii Nikołajewnej. Tosia poznaje miasto, rodzinę pracodawcy, ale też księgarza Józefa i jego żonę Adelę Jasnowską oraz rodzinę Woldańskich. Sprawy komplikują się, Antonia ponownie musi szukać posady i już jako dama do towarzystwa dla zamożnej hrabiny Stefanii Bolinowskiej, czerpie z życia, odnajduje miłość, jednocześnie podejmuje się działań propolskich. Antonia. Na Podlasiu, wciąga i fascynuje, to doskonała, niebanalna lektura na pierwsze dni i wieczorki jesienne, malownicza, doskonale napisana powieść, która z pewnością skradnie wiele serc. Nie pozostaje zatem nic innego, jak oczekiwać na dwa, kolejne tomy, tejże pięknej sagi!


 

poniedziałek, 21 września 2020

Naturalne lakiery do paznokci Kabos – Linia klasycznych, wegańskich lakierów SIMPLY w czterech odcieniach oraz top coat!

 Jestem zdecydowaną maniaczką częstych zmian kolorów na paznokciach, stronię zatem od popularnych lakierów hybrydowych i stawiam cały czas na tradycyjne lakiery. Lakiery do paznokci Kabos, momentalnie skradły mi serce, dziś u mnie lakierowe szaleństwo z linią klasycznych, wegańskich lakierów SIMPLY w czterech odcieniach oraz Top Coat. 

Naturalne lakiery do paznokci Kabos, zakupić można stacjonarnie w Aptekach Super-Pharm, ale też w sklepie internetowym Kabos, warto się na nie skusić i zaszaleć z kolorami na pazurkach. SIMPLY, to lakiery klasyczne, zaś ich wyjątkowość tkwi w składnikach pochodzenia naturalnego. Paznokcie pomalowane tymi lakierami oddychają, mają one wegański skład i zachwycają kolorami. Odcienie są mocno napigmentowane i świetnie kryją płytkę nawet po jednej warstwie, co ważne są bardzo trwałe, a z nałożonym top coat, będą zachwycać kolorem nawet do 7 dni. U mnie znalazły się cztery odcienie, każdy z nich jest inny, każdy zaś piękny. Lakiery, mieszkają w szklanych, przezroczystych, buteleczkach (10 ml) z drewnianą zakrętką, opakowanie lakieru zatem, nie generuje plastiku. Pędzelek w lakierach Kabos, którym aplikujemy lakier na paznokcie, jest dobrze wyprofilowany i przycięty, leciutko sztywny, zatem bardzo wygodnie i równomierne rozprowadza się nim produkt.


Są to zdrowsze lakiery do paznokci, ja dla trwałości i efektu pod lakier zawsze stosuję bazę, którą jest top coat Clean Beauty, świetnie aplikować go również na lakier wzmacniając jego trwałość. Lakier wyrównuje niedoskonałości płytki paznokcia, daje świetne, lśniące wykończenie, dobrze osiada i szybko schnie. Odcień Clean Ocean, to piękne niebieskości, boska fuksja, to odcień Clean Earth, Less Waste, to uroczy, jasny róż, zaś Healthy Lifestyle, to idealny, klasyczny nudziaczek, który pokocha każda kobieta. Lakiery Kabos, to idealny sposób na zdrowy manicure, szaleństwo kolorów na pazurkach, poznacie je koniecznie!

 

 

piątek, 18 września 2020

Nowość - Inicjująca serię, powieść oparta na faktach - Zośka. Dopóki biło serce - Anna Stryjewska - Wydawnictwo Szara Godzina

Zbliża się jesień i choć nadal słonko raczy nas pięknym, ciepłym wrześniem, ja już coraz częściej oddaję się lekturze ostatnich nowości wydawniczych, pośród których znalazła się inicjująca serię, powieść oparta na faktach pod tytułem Zośka. Dopóki biło serce. Książka Wydawnictwa Szara Godzina, autorstwa Anny Stryjewskiej, miała swą premierę 25 sierpnia, zatem przyszedł czas, by podzielić się z Wami moją recenzją.


 

Zośka. Dopóki biło serce - Anna Stryjewska

Seria: Zośka - Tom 1

Premiera: 25 sierpnia 2020

Wydawnictwo: Szara Godzina

Oprawa: okładka miękka

Ilość stron: 272


Twórczość Anny Stryjewskiej, poznałam przy okazji trzech powieści: Mistrzowie życia, Chłopiec z ulicy Wschodniej oraz Kochankowie miasta, pisarka zawodowo zajmuje się nieruchomościami i mieszka w Łodzi, nie tylko pisze, ale także maluje. Pierwszy tom serii Zośka, zatytułowany Dopóki biło serce, to powieść oparta na realnych wydarzeniach, koniecznie poszukajcie tej książki w internetowych i stacjonarnych księgarniach, bowiem naprawdę warto poznać tę nietuzinkową historię o życiu, przeciwnościach, decyzjach, talencie i realizacji celów wbrew wszystkiemu. Mamy lata 60-te, siedemnastoletnia Zosia Martin, wraz z rodzicami i młodszą siostrą Jadzią, mieszka w małej wsi na niezbyt zamożnym gospodarstwie. Dziewczyna skończyła właśnie szkołę zawodową i chce uczyć się dalej, iść do technikum i rozwijać swą pasję do mody, którą zauważyła jej nauczycielka i ciotka Teresa. Rodzina nieprzychylnie patrzy na plany Zosi i załatwia jej, przynoszącą trochę grosza, posadę w sklepie. Pomimo wszystko Zosia szyje, kocha tworzyć ubrania i marzy… Jaki finał będą miały jej marzenia? Czy uda jej się podjąć trudne decyzje, podążać za pasją i odmienić życie? Koniecznie musicie przeczytać Zośka. Dopóki biło serce, powieść wciąga jak szalona, dając nam solidną dawkę emocji, polecam ją Wam z całego serca i czekam już na zapowiadaną, drugą część serii, zatytułowaną Zośka. Przepustka do szczęścia!


 

czwartek, 17 września 2020

Nourish Golden Glow – Rozświetlający balsam do twarzy z drobinkami złota! Illuminating Face Shimmer – Magia i blask na skórze!

Wrześniowe słonko zachwyca naprawdę pięknie! Dziś zatem mam dla Was iście magiczny kosmetyk, który zachwycił moją skórę już latem, a i w pierwszych dniach jesieni, sprawdzi się absolutnie doskonale. Oto rozświetlający balsam do twarzy z drobinkami złota, cenionej i polecanej przeze mnie od lat, naturalnej marki Nourish.

 


Naturalne, ekologiczne kosmetyki Nourish, to prawdziwe kosmetyczne perełki, które można zakupić na Costasy, warto zajrzeć do sklepu i pokusić się na owe, etyczne i certyfikowane, kosmetyczne cudeńka. Nourish, to marka stworzona przez dr Pauline Hili, która przygotowując formuły swych kosmetyków bazuje na roślinnych, naturalnych składnikach z upraw ekologicznych, są to certyfikowane przez Soil Association Organic, Vegan i Leaping Bunny, preparaty najwyższej jakości, nie znajdziemy tu sztucznych substancji zapachowych, barwników, silikonów, parabenów, komponentów odzwierzęcych, to produkty cruelty free, powstałe w zgodzie z naturą i zwierzętami. Nourish zaskoczyło mnie Illuminating Face Shimmer, bowiem w zasadzie nigdy nie miałam tego typu kosmetyku do twarzy. Jego piękny skład, delikatność i efekt wow, sprawił, że trafi do mych hitów. 

 


Rozświetlający balsam do twarzy z drobinkami złota, otrzymujemy w poręcznej, szklanej, eleganckiej buteleczce (50 ml), z praktyczną pompką, dzięki czemu dozowanie balsamu, jest zawsze higieniczne i precyzyjne, mamy także pewność, iż kosmetyk zużyjemy do ostatniej kropli. Opakowanie ozdobiono typowymi dla marki, minimalistycznymi grafikami, buteleczkę dodatkowo zapakowano w kartonik wykonany z papieru recyklingowego, na którym widnieją informacje na temat kosmetyku, świetne certyfikaty i śliczny, naturalny skład. Balsam zawiera bioaktywne peptydy, stymulujące produkcję kolagenu w skórze, redukując zmarszczki, w składzie mamy też afrykańskie masło shea, marokański olej arganowy, mikę, glicerynę roślinną, kwas hialuronowy, aloes, czy olejki eteryczne z kadzidła i mirry. Jest to organiczny i prawdziwie naturalny kosmetyk. Rozświetlacz, zawiera też drobinki złota, które pięknie, delikatnie, a zarazem efektownie dodają blasku skórze, która po jego aplikacji momentalnie wygląda zdrowo i promiennie. Balsam polecam do każdego rodzaju skóry, doskonale sprawdza się przy mojej mieszanej w kierunku suchej cerze, jeśli zmagacie się z szarością skóry, pozbawionej blasku, będzie to strzał w dziesiątkę. Naprawdę niewielka ilość balsamu, nałożona na twarz i dekolt działa cuda, można go też rozmieszać z kremem nawilżającym, bądź od razu z podkładem płynnym. Illuminating Face Shimmer, to certyfikowana, doskonała pielęgnacja, połączona z efektem blasku i rozświetlenia, świetny, kosmetyczny wybór na koniec lata i początek pięknej jesieni!