piątek, 31 lipca 2020

Już 6 sierpnia PREMIERA – Wydawnictwo Szara Godzina - Po nowe życie - Weronika Wierzchowska – Fascynująca historia o platerówkach, które niczego się nie bały!

W najbliższy czwartek, czyli 6 sierpnia, swą wielką premierę, miała będzie nowa powieść spod skrzydeł Wydawnictwa Szara Godzina, które wciąż funduje nam, czytelnikom wspaniałe i nietuzinkowe tytuły warte uwagi. Tym razem będzie to książka autorstwa polskiej pisarki Weroniki Wierzchowskiej, pod tytułem Po nowe życie!


Po zakończeniu drugiej wojny światowej trzy dziewczyny z 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego przemierzają na ciężarówkach, furmankach, konno i piechotą miasta i wsie Dolnego Śląska. Celem wyprawy jest Zalipie Dolne koło Lubania, gdzie platerówki mają się osiedlić. Podróż obfituje w przygody i niebezpieczeństwa. Trwa akcja przesiedleńcza. Na Ziemie Odzyskane napływają osadnicy z Kresów, szukając nowego miejsca do zamieszkania. W tych niespokojnych czasach trudno uniknąć spotkania z niemieckimi partyzantami i maruderami, bandami szabrowników i sołdatami z Armii Czerwonej. Pomimo wielu przeszkód nowo przybyli mieszkańcy próbują powrócić do normalności. Po nowe życie to powieść przygodowo-obyczajowa rozgrywająca się na polskim Dzikim Zachodzie w 1945 roku. Realia Polski powojennej zostały opisane z dbałością o szczegóły historyczne i tło obyczajowe. Warto poznać bohaterki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać!


Weronika Wierzchowska, zadebiutowała w mojej biblioteczce we wrześniu ubiegłego roku, ciekawą powieścią Służąca. Pisarka z wykształcenia jest chemiczką, zaś jej pasją jest twórczość literacka, kocha książki, zwłaszcza te, gdzie pierwsze skrzypce grają kobiety, zarówno współczesne, jak i te z przeszłości. Jestem pewna, iż jej nowa powieść Po nowe życie, przypadnie mi do gustu, koniecznie wypatrujcie u mnie recenzji, ja już nie mogę doczekać się lektury. Powieść Po nowe życie, z pewnością docenią miłośnicy literatury obyczajowej, osadzonej w ciekawych, niecodziennych, historycznych okolicznościach. Tym razem bowiem, fabuła opiera się na silnych kobietach z Pierwszego Samodzielnego Batalionu Kobiecego, tuż po zakończeniu II wojny światowej, będą emocje, przygody i szczypta humoru, czekam z wielką niecierpliwością, a Wy?


czwartek, 30 lipca 2020

Doskonały kryminał Wydawnictwa Lira – Wiwisekcja zbrodni - Andrzej Janikowski – Wody Eufratu, seryjny morderca i wnikliwe śledztwo!

Pamiętacie, jak zachwycałam się ostatnio kryminałem Topielice, debiutującej pisarki Sylvii Wilczyńskiej? Dziś u mnie kolejna, kryminalna perełka i nowość spod skrzydeł również Wydawnictwa Lira, oto krwista i genialna powieść Wiwisekcja zbrodni, którą napisał Andrzej Janikowski.


Wiwisekcja zbrodni - Andrzej Janikowski
Premiera: 24 czerwca 2020
Wydawnictwo: Lira
Oprawa: okładka miękka
Ilość stron: 576

 
Bardzo cieszy mnie, iż Wydawnictwo Lira, coraz częściej sięga po powieści kryminalne, każda bowiem z nich okazuje się być u mnie strzałem w dziesiątkę. Jestem fanką mrocznych zakamarków literatury, zatem dobry kryminał z krwi i kości, zawsze trafi w moje gusta. Wiwisekcja zbrodni, to powieść Andrzeja Janikowskiego, autor, to inżynier elektronik, z pasją do dziennikarstwa i historii. Powieść jest typowym, kryminalnym grubaskiem, które kocham, śledztwo, przez które mkniemy poprzez karty książki, wciąga i nie pozwala łatwo oderwać się od lektury. Dodać należy, iż książka, na księgarskich półkach z pewnością skusi krwawą okładką, przyciągającą oko miłośników kryminału i sensacji. Fabuła Wiwisekcji zbrodni, postępuje w swoim tempie, nie jest to zawsze bardzo wartka akcja, ale naprawdę bardzo wciąga. Już od początku dostajemy solidnego, kryminalnego kopa. Oto Podkomisarz Roman Sadowski z wrocławskiego wydziału walki z terrorem kryminalnym, wraz z starszym sierżantem Jerzym Madrygałkiewiczem, zaczyna on sprawę morderstw. Ciało mężczyzny Andrzeja Tybera, kierowcy, mieszkającego we Wrocławiu, znaleziono w parku, przywiązane za ramiona i nogi do skrzyżowanych belek. Sadowski w rozmowie z przełożonym, inspektorem Lutomirem Półchłopkiem, zastanawia się nad motywami, wkrótce potem pojawia się kolejne ciało, to bezdomny Piotr Calin, starzeć znaleziony został przybity do słupa na działkach. To nie koniec morderstw, Sadowski podejrzewa seryjnego mordercę i zabójstwa związane religią i obrzędami, przesłuchuje ludzi, informatora Antoniego Tislera i bada sprawę, także w oparciu o sekcję zwłok, czy konsultacje z księdzem, jasnowidzem, ale też przy pomocy technologii. Trup ściele się gęsto, mamy zatem kolejne morderstwa, kobieta przybita do pala, ciało w garażu, czy prostytutka. Nie będę zdradzać Wam zbyt wiele, bo naprawdę warto sięgnąć po tę powieść. Sadowski i morderca, którego bezpośrednio obserwujemy w połowie książki, cały czas rozgrywają swą grę. Co kryje rodzina Harfena, kim jest Waldek Rzeszowianek i Dawid Gred, dowiecie się czytając ten doskonały kryminał, polecam z całego serducha!


wtorek, 28 lipca 2020

Męskie nowości Luxure Parfumes - Zapachowe hity mojego faceta na lato – Uwodzicielski YES it is me Forever oraz świeży GEO Water Paradiso!

Polska marka Luxure Parfumes, zachwyca mnie swymi zapachami od długiego już czasu, wprowadzając wciąż nowe, piękne zapachy, zaskakuje mnie krainą przeróżnych woni. Pośród letnich nowości, znalazły się dwa zapachy męskie, które bardzo przypadły do gustu mojemu facetowi. Oto Uwodzicielski YES it is me Forever oraz świeży GEO Water Paradiso. Koniecznie poszukacie ich w sklepach internetowych i stacjonarnych, podsuńcie na lato te wspaniałe zapachy swojej, drugiej połówce, czy tacie, to także doskonały prezent dla przyjaciela, czy kogoś z rodziny. Oba zapachy są idealne na letni czas, każdy inny, zaś oba naprawdę zachwycające. 


Luxure Parfumes - YES it is me Forever
Męski i uwodzicielski zapach YES Forever for men, bardzo spodobał się mojemu facetowi i mi także. Prezentuje się niesamowicie elegancko, tradycyjny, klasyczny, szklany flakon (100 ml), zamykamy na kulkową nakładkę, przy zakupie, otrzymujemy go w zabezpieczonym kartoniku w srebrnym kolorze. Spray z logo marki, dodaje niewątpliwego uroku flakonikowi. YES Forever należy do kategorii zapachów aromatyczno-paprociowych, nuta głowy, to tu wyczuwalna limonka, mandarynka, jabłko i intrygujący imbir, nuta serca, to lawenda, szałwia, geranium oraz kardamon, zaś nuta spodu, to drewno bursztynowe, drewno gwajakowe i boska wanilia. Połączenie zapachowe jest niezwykłe, a zapach jest bardzo aromatyczny, elegancki, nowoczesny, a jednocześnie bardzo pozytywny, energetyczny, pięknie rozwija się na skórze i długo utrzymuje się także na ubraniach. Jest bardzo męski, intensywny, idealny dla każdego mężczyzny. Doskonały na letni dzień, ale też do pracy!


Luxure Parfumes - GEO Water Paradiso
Myślę, że ten zapach GEO Paradiso, przypadnie do gustu każdemu mężczyźnie, ale polecam go też młodszym chłopakom, to uniwersalny, świeżutki zapach na lato. Otrzymujemy go w dobrze zabezpieczonym folią kartoniku w morskich odcieniach. Elegancki i poręczny flakon, mieszczący aż 100 ml niebieskiego zapachu, pięknie prezentuje się na męskiej, zapachowej półce w łazience. Spray, równomiernie rozpyla zapach, który dobrze utrzymuje się na zarówno na skórze, jak i na ubraniach, jest trwały, naprawdę bardzo uniwersalny, idealny na co dzień, ale też na spotkania w gronie rodziny, przyjaciół, czy po treningu. Zachwyca morską bryzą, jest hipnotyzujący, to zapach z kategorii aromatyczno-morskiej, nutę głowy, gra tu rześka bergamotka i wyczuwalne bardzo nuty morskie, nutę serca geranium, rozmaryn i szałwia, zaś nutę spodu paczula i kadzidło, intrygujący miks, prawda? Jestem pewna, że GEO Paradiso, zachwyci wielu mężczyzn, to świeżutki, lekki, energetyczny, jednocześnie męski i morski zapach na lato! 
 
 

środa, 22 lipca 2020

Bestsellery Etja - Naturalne olejki eteryczne, idealne na lato – Świeżutki olejek cytrynowy, aromatyczny olejek pomarańczowy oraz kultowy olejek lawendowy!

Dziś u mnie olejkowe bestsellery Etja, czyli chętnie kupowane i kochane przez naprawdę wiele osób, olejki naturalne, które pokochałam i jestem im wierna od wielu już lat. Etja, to zawsze wysokiej jakości olejki, 100% naturalne i bezpieczne, mieszkające w buteleczkach z ciemnego szkła, jeśli jeszcze nie znacie tej kultowej dla mnie trójki, musicie koniecznie nadrobić. 


Olejek cytrynowy
Olejek cytrynowy, to przepiękna, naturalna, świeża, cytrusowa woń, ale także sporo cennych właściwości aromaterapeutycznych i prozdrowotnych. U mnie sprawdza się jako składnik kosmetyków, domowych perfum, dodaję go też do szamponu. Polecam mieszać go z naturalnymi olejami bazowymi, doskonale towarzyszy rześkim, letnim masażom i kąpielom. Często łączę go z olejem z nasion kawy, to doskonałe połączenie, zwłaszcza podczas energetycznej, porannej, urlopowej kąpieli. Olejek posiada właściwości antyseptyczne i bakteriobójcze, dezynfekuje powietrze, odświeża i pobudza. Jest światłoczuły, jak wszystkie olejki cytrusowe, zatem nie należy go stosować podczas wystawiania skóry na słońce. Jego woń, doskonale sprawdzi się w kominku zapachowym, w łazience i kuchni, pachnie prawdziwą cytrynką, leczniczo pomaga przy migrenach, zmniejsza napięcie nerwowe i dodaje pozytywnej energii!


Olejek pomarańczowy
Nie ukrywam, iż jest to mój wieloletni hicior. Jeden z moich ukochanych olejków eterycznych, uwielbiam go wykorzystywać w wielu opcjach, w tworzonych przeze mnie kosmetykach, ale także jako letni zapach w domu, to bardzo pozytywna, świeża i energetyczna woń, która odgoni złe samopoczucie. Pachnie prawdziwą, aromatyczną pomarańczą, tonizuje, świetnie zwalcza cellulit. Wypróbujcie go w masażu, kąpieli i w saunie. Polecam mieszanki olejowe z nim, ja mieszam go z innymi cytrusowymi olejkami, ale też wspaniale łączy się z kultowym zapachem lawendy.


Olejek lawendowy
Kultowy, najsłynniejszy chyba olejek eteryczny świata. Lawenda uspakaja, koi, wprowadza w błogi nastrój, łagodzi bóle głowy, działa antybakteryjnie, przyspiesza gojenie, olejek ten znać powinien każdy, kto boryka się z trądzikiem. Oczywiście odstrasza także mole i nadaje zapachu w mojej szafie, w kąpieli odpręża, dodaję go też do szamponu, bowiem wspomaga zdrowy wzrost włosów. Lawenda, to idealny zapach do dziennego pokoju i sypialni, kwiatowy, lekko słodki. Polecam kojące kąpiele z nim, ale też relaksujący, lawendowy masaż, tu dodajcie kilka kropelek do oleju bazowego, olej morelowy, truskawkowy, czy malinowy, to świetny wybór na lawendową bazę do masażu. Jestem ciekawa, czy znacie to boskie trio bestsellerów Etja? Macie swoje ukochane olejki eteryczne?



poniedziałek, 20 lipca 2020

PREMIERA, już DZIŚ! Wydawnictwo Szara Godzina – Hotel Aurora - Emilia Teofila Nowak – Idealna na lato, obyczajowa powieść dla odważnych kobiet! + Fragment!

Dokładnie dziś, zatem w piękny, letni poniedziałek 20 lipca, swą długo oczekiwaną i zapowiadaną premierę, ma nowa powieść spod skrzydeł świetnego, cenionego przez mnie Wydawnictwa Szara Godzina, które wciąż zaskakuje mnie i wszystkich czytelników genialnymi, rodzimymi książkami. Oto intrygująca powieść Hotel Aurora, której autorką jest Emilia Teofila Nowak


Marzenia potrafią być niebezpieczne!
Antonina, na prośbę Grażyny, postanawia udać się w rodzinne strony przyjaciółki. W malowniczych Sudetach rozpoczyna swoją pierwszą pracę w podupadającym hotelu Aurora. Już w trakcie podróży poznaje przystojnego pisarza, który od pierwszego wejrzenia kradnie serce dziewczyny. W hotelu zaś spotyka Mariana, ojca Grażyny, który z powodu choroby nie daje sobie już sam rady z prowadzeniem biznesu. Czy w walce ze złym losem jesteśmy bezsilni? A może wystarczy jedna, charakterna osoba, by odmienić przeznaczenie? Hotel Aurora to ponadczasowa, tragikomiczna opowieść o niszczycielskiej sile pragnień, o więziach między ludźmi – często toksycznych. O tym, że świat dla każdego z nas jest zupełnie innym miejscem, a także hołd dla odwagi i nadziei na to, że prawda i miłość zawsze zwyciężają.


Jest to mój pierwszy raz z autorką, Emilia Teofila Nowak, urodziła się w 1992 roku, zamieszkuje w Poznaniu, prowadzi bloga, zachęcając odbiorców do tworzenia i kreatywności, prowadzi także warsztaty kreatywnego pisania, kocha naturę, biega, praktykuje też jogę. Powieść Hotel Aurora, nie ukrywam intryguje mnie niesamowicie, zapowiada się bowiem doskonała, współczesna literatura obyczajowa z nutą humoru, ideał na lato! Książkę zdobi świetna, przyciągająca oko okładka, już od dziś koniecznie poszukajcie jej w internetowych i stacjonarnych księgarniach, a w ramach zachęty zapraszam Was do poczytania ciekawego fragmentu powieści Hotel Aurora!


Hotel ojca Grażyny nazywał się „Aurora”, tak jak na imię miała Śpiąca  Królewna. Nazwa nie wynikała jednak z zamiłowania obecnie  siedemdziesięcioletniego pana do bajek Disneya. Stanowiła dowód  jego braku kreatywności i kompletnej nieznajomości branży hotelarskiej.  Najwięcej bowiem hoteli, jak tłumaczyła Grażyna, nazywało  się właśnie „Aurora”. 
– To czemu w ogóle twój tata otworzył hotel? – spytała Antonina  jeszcze przed Lubinem.
– Długa historia.
– Mamy jeszcze… Ile? Ze dwie godziny?
Grażyna skinęła głową i westchnęła ciężko. Między jej idealnie  wyskubanymi brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Sięgnęła  po papierosa i zapaliła go, a potem wcisnęła więcej gazu i zaczęła  swoją historię.  Jej ojciec, Marian, był naukowcem. Studiował w Warszawie, mieście,  w którym przyszedł na świat. Tam poznał też swoją przyszłą  żonę, Barbarę. Barbara w głębokim poważaniu miała studiowanie,  zresztą we wczesnym PRL-u trzeba było czegoś więcej niż zdanej  matury, żeby dostać się na uniwersytet. Barbara poświęcała się sprzedawaniu  kwiatów na bazarze. Właściwie Grażyna nie wiedziała do końca, jak to się stało, że jej rodzice się ze sobą związali, ale wkrótce  po obronie doktorskiej Mariana, wyjechali za granicę. Do Ameryki  Południowej, gdzie Marian miał prowadzić badania nad wiciowcami,  badając chorych z leiszmaniozą*. Tam właśnie przyszedł na  świat starszy brat Grażyny. Później cała trójka przeniosła się do Afryki,  gdzie Marian wolał podobno spędzać więcej czasu z pacjentami  cierpiącymi na drakunkulozę**, niż z własną żoną i synem.
– Czyli twój tata to specjalista od chorób pasożytniczych? Doktor  medycyny, tak? – upewniła się Antek.
– Jaki tam z niego lekarz, co ty. Ma doktorat z parazytologii***.  Jest biologiem. Wydaje mu się, że wie wszystko na każdy temat,  ale jest biegły tylko w pasożytach. O nich akurat, naprawdę, wie  wszystko. Sam jest jednym z nich… Nie mogę dziwić się matce, że  go zostawiła, ale… – Grażyna wzruszyła ramionami. – Są siebie warci,  chore skurwysyny.  Marian i Barbara odwiedzili też Indie i Australię. Zatrzymywali  się w tym czasie w licznych hotelach. Aż do momentu, kiedy  Marian sam zapadł na chorobę pasożytniczą. Zwykłą, mało orientalną,  boreliozę. Stan jego zdrowia nie pozwalał na kontynuowanie  pracy naukowej. W związku z tym doktor stwierdził, że opracuje  zebrane do tej pory materiały i wyda je w pracy, dzięki której  otrzyma tytuł profesora. Zrobi to jednak po spełnieniu swojego  większego marzenia: założeniu hotelu.– Tak się przyzwyczaił do tych hoteli, że źle się czuł potem  w swoim warszawskim mieszkanku. Sprzedał je i kupił tanią działkę  nieopodal Jakuszyc, z jakąś ruderą pośrodku. Na zboczu góry,  gdzie nawet nie dociera żaden szlak turystyczny. A potem zaczął  brać kredyty, jeden za drugim.  Początkowo przebywającego na chorobowym doktora odwiedzało  całkiem sporo kolegów z uczelni i hotel jakoś prosperował. Dawało  to złudne poczucie niedoświadczonemu biznesowo naukowcowi,  że interes ma się świetnie. Dlatego brał kolejne kredyty, a wtedy, na  początku lat dziewięćdziesiątych było to jeszcze łatwiejsze niż teraz.  Wszyscy zakładali własne biznesy, a banki tylko czekały na moment,  aż upojeni wolnością po kilkudziesięciu latach PRL-u, lekko  niepoczytalni ludzie zaczną się gubić we własnych zobowiązaniach.  Marian postanowił zbudować na swoim zboczu góry basen.  W pewnym momencie pojawił się nawet jakiś świrnięty inwestor,  który wniósł kapitał na zbudowanie pola golfowego, ale okazało się  szybko, że miało to być pranie brudnych pieniędzy. Inwestor był  związany z warszawską mafią i policja dosyć szybko go dopadła,  a Marian został z rozkopanym zboczem góry, osuwającym się basenem  oraz wkurzonymi windykatorami. Biedni również ci ostatni.  Podjeżdżali autami na tyle, na ile się dało, ale dalej musieli wspinać  się na górę, co najmniej trzysta metrów, by potem schodzić tą  samą drogą w dół, niosąc na swoich barkach telewizor.
– Jeden z nich dostał podobno zawału po zejściu i roztrzaskał
skonfiskowaną ojcu mikrofalę. – Na twarzy Grażyny pojawił się pełen
sentymentu uśmieszek.
– Mikrofalę – powtórzyła z namysłem Antonina. – Rozumiem
zatem, że hotel nie serwuje ekskluzywnego jedzenia?
– Chyba oszalałaś. Nie dostaniesz nic poza pierogami, które
ze dwa lata leżą w zamrażalniku. Tobie to będzie pasować, ty opierdolisz wszystkie pierogi, bez względu na jakość. Co nie, Klusko?



środa, 15 lipca 2020

Nowość Lily Lolo – Naturalny, kremowy podkład w kompakcie w jaśniutkim odcieniu Charmeuse – Satynowy podkład free cruelty - Znalazłam ideał?

Niedawno do ogromnego asortymentu naturalnej, makijażowej marki Lily Lolo, którą cenię i kocham od lat, dołączyła gama naturalnych, kremowych podkładów w kompakcie. Po moim zauroczeniu odcieniami Cotton i Velvet, przyszła kolej na nowość w postaci jaśniutkiego, satynowego Charmeuse!


Kremowy podkład w kompakcie w odcieniu Charmeuse, zakupić można oczywiście na Costasy, gdzie widoczna jest cała gama tychże, fantastycznych podkładów, każdy z nich, kosztuje 90,90zł. Gama kolorystyczna podkładów jest spora, myślę, że każdy znajdzie idealny dla siebie odcień. Kremowy podkład, umieszczono w eleganckim, solidnym i bardzo poręcznym opakowaniu (7 g) w czarno-białych, firmowych kolorach z wygrawerowanym logo firmy na wieczku z lusterkiem, dodatkowo zapakowano go w biało-czarny kartonik, z którego zasięgnąć możemy informacji o produkcie, odcieniu, producencie i oczywiście jego ładnym, naturalnym składzie. Kremowy podkład Lily Lolo, to świetny wybór na lato, ma on kremową, gładką, aksamitną, bardzo przyjemną, gęstą konsystencję, równo rozprowadza się po skórze. Ja nakładam kremowy podkład gąbkowym jajeczkiem lub pędzlem typu flat-top, zaś wiele dziewczyn chwali sobie nakładanie go palcami, wypróbujcie zatem, swój ulubiony sposób. 


Podkład jest bardzo wydajny, kryje genialnie wszelkie niedoskonałości bez efektu maski, wyrównując koloryt. Dobrze wtapia się w skórę, nie ciemnieje i współpracuje z innymi kosmetykami, takimi jak bronzer, róż, czy rozświetlacz. Dodatkowo dobrze nawilża i pielęgnuje, bowiem zawiera naturalne składniki, takie jak wosk roślinny carnauba, pozyskiwany z liści palmy kopernicji, glinkę, olej jojoba, olej arganowy, mikę, olej z nasion słonecznika, olej z nasion winogron, czy witaminę E. Jest to kosmetyk free cruelty, wegański, bez składników pochodzenia zwierzęcego. Odcień Charmeuse, jest neutralnym, najjaśniejszym obecnie z całej gamy kremowych podkładów, stał się mym hitem i idealnym odcieniem dla mnie, jeśli jesteście bladzioszkami, jak ja, zakochacie się w nim. Po jego aplikacji podkładu, stosuję wykończenie pudrem sypkim na potrzeby trwalszego efektu, nakładam wówczas jedną warstwę pudru, dużym pędzlem. Charmeuse, to hit, do którego będę wracać! Jestem ciekawa, czy znacie już nowe, kremowe podkłady Lily Lolo? 


wtorek, 14 lipca 2020

Ebooki na Legimi – Co przeczytałam na platformie Legimi ostatnio? Ajurweda, Księga zwierząt niemalże niemożliwych, Dieta wegańska, Nekrosytuacje, Bo trzeba żyć. Rodzina, Slow life

Lato, to doskonały czas na książkę, prócz tradycyjnych, papierowych książek, sięgam też czasem po ebooki na Legimi, gdzie czekają na mnie ciekawe pozycje na mojej wirtualnej półeczce. Co jakiś czas polecam Wam ebooki, po które ostatnio sięgnęłam, oto one!


Legimi, to platforma czytelnicza, którą cenię od długiego już czasu. Legimi oferuje ogromną ilość książek w postaci ebooków i audiobooków. Legimi, to sporo nowości, co ważne dostęp także na telefonach, multiwyszukiwarka i wygodne zarządzanie osobistą, książkową półką. Na Legimi kusi ponad 60 000 ebooków i audiobooków, również w formie synchchrobooków, w wygodnej dla nas formie, także naprawdę polecam!


Pierwszym ebookiem, który Wam polecam, jest książka Ajurweda 10 kluczowych nawyków, które sprawią, że Twoje ciało i życie rozkwitnie, autorstwa Cate Stillman. Mamy tu przystępnie podaną wiedzę, jak działać, by osiągnąć równowagę ciała i ducha, autorka zachęca, by własne ciało traktować z wielkim szacunkiem, codziennie o nie dbać, w aspekcie żywienia, myślenia, zdrowia, małe nawyki, które wprowadzimy, potrafią zdziałać wiele, ciekawa i motywująca książka. Księga zwierząt niemalże niemożliwych, która napisał Caspar Henderson, to wspaniała podróż w świat zwierząt, o których być może nie słyszeliście. Unikalne, mało spotykane stworzenia zadziwiają i intrygują, niezwykłe spotkanie z niesporczakiem, kałamarnicą olbrzymią, czy krabem yeti, polecam bardzo! Dieta wegańska na cztery pory roku, to kulinarna inspiracja, autorki Ewa Sypnik-Pogorzelska i Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska, podają sporo smakowitych i łatwych do przygotowania, roślinnych przepisów, opartych na sezonowych produktach. Bardzo intrygowała mnie bestsellerowa książka Guillaume Bailly - Nekrosytuacje. Perełki z życia grabarza. Praca oczami grabarza, w świecie, gdzie śmierć jest codziennością, oglądaliście serial Six Feet Under? Jeśli tak, ta książka jest zdecydowanie dla Was. Na Legimi można tez znaleźć sporo książek, które polecałam na blogu, koniecznie poszukajcie tam powieści Wydawnictwa Szara Godzina. Bo trzeba żyć. Rodzina, polskiej pisarki Ewy Szymańskiej, zdecydowanie warte uwagi na lato! Slow life. Japoński sposób na życie w zdrowiu i długowieczność, to książka Macieja Kozakiewicza, która przybliża nam japoński sposób na dobre samopoczucie i długie życie. Zwolnij i oddaj się lekturze!
  


poniedziałek, 13 lipca 2020

Nowa powieść ze świata Uniwersum Metro 2035! Wydawnictwo Insignis - Piter. Bitwa bliźniaków - Szymun Wroczek – Uber po raz trzeci!

Miłośnicy świata Uniwersum Metro 2033 i Uniwersum Metro 2035, do których i ja należę, zawsze z utęsknieniem czekają na nowe powieści! Oto jest, Piter. Bitwa bliźniaków, to lipcowa, świeżutka nowość Wydawnictwa Insignis, która z pewnością zachwyci wszystkich fanów!


Piter. Bitwa bliźniaków - Szymun Wroczek
Premiera: 1 lipca 2020
Wydawnictwo: Insignis
Tytuł oryginalny: Питер. Битва близнецов
Seria: Uniwersum Metro 2035
Tłumaczenie: Patrycja Zarawska
Oprawa: okładka miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 360

Ogromny świat postapokaliptycznego, kultowego Uniwersum Metro 2033, rozrósł się niesamowicie, a projekt, który stworzył Dmitry Glukhovsky, żyje wciąż i nieustannie się rozwija. Rozwój ten przyniósł nam Uniwersum Metro 2035 i kolejne książki. Do Uniwersum Metro 2033, Glukhovsky wpuścił z dużym sukcesem kilku autorów, również w Uniwersum Metro 2035, mamy kolejnych pisarzy. Szymun Wroczek, którego miłośnicy serii, znają już z powieści Piter i Piter. Wojna, funduje nam kolejną, trzecią już odsłonę historii z Uberem. Nadal jest to literatura postapo, fantastyczno-naukowa, współczesne science fiction ze świetnie zarysowanymi postaciami, dynamiczną fabułą i ciekawymi zabiegami literackimi. W Metro 2033, żyjący w ukryciu ludzie, chronili się pod powierzchnią, w bunkrach, pod metrem, nadszedł zaś czas, by wrócić na powierzchnię, by na nowo odzyskać ziemię. Widzimy tu zakamarki, w których żyją ocaleni, ale też zniszczony Piter, czyli Petersburg, pozostałości życia, wspomnienia i chęci powrotu do normalności, pomimo wojny zarówno pod, jak i na powierzchni. Piter. Bitwa bliźniaków, poprzedzone preludium, podzielono na dwie części, pierwsza to Uber i smok, zaś druga, to Uber i wolność. Doświadczony stalker Uber, to bardzo ciekawa i specyficzna postać, którą zdążyłam polubić, rosły skinhead, lubiący adrenalinę, zaś jednocześnie marzący o odrodzeniu ludzkości, odzyskaniu utraconego świata, nie zamierza posłusznie zginąć i dotrwać do nowej cywilizacji, za którą trzeba walczyć. Szymun Wroczek znów napisał świetną książkę z Uniwersum Metro 2035, na czym zatem opiera tym razem swą powieść? Uber w nieoczekiwany sposób, trafia na stację Obwodnyj Kanał, gdzie stacjonujący ludzie, zachowują się bardzo dziwnie, do tego słychać tam dziwne dźwięki, jakby smoka, do tego dochodzi niezwykły Mer. Pojawia się uduchowiona dziewczynka Mika, która straciła mamę, wnosi ona dużo do naprawdę świetnej fabuły. Powieść zaskoczyła mnie klimatem, rzekłabym nawet swoistą, mroczną magią. Jestem nią naprawdę zachwycona i przekonana, że Piter. Bitwa bliźniaków, wciągnie kolejnych czytelników w ten osobliwy świat, który naprawdę warto poznać!



sobota, 11 lipca 2020

Truskawki i morele na lato! Dwa, naturalne oleje Etja, które kocham od lat – Boski olej z nasion truskawki i aromatyczny olej z pestek moreli!

Olejowym, letnim must have, jest dla mnie nie tylko olej z nasion malin i macerat marchewkowy, latem kocham też oleje z nasion owoców. Pośród hitów, którym jestem wierna od lat, jest boski olej z nasion truskawki oraz olej z pestek moreli. Nie wyobrażam sobie pielęgnacji skóry ciała, twarzy i włosów bez olejów Etja, bardzo cenię ich wszechstronne właściwości i wysoką jakość, można je zakupić stacjonarnie w wielu aptekach i sklepach z naturalnymi produktami, ale też internetowo w sklepie Etja


Olej z nasion truskawki, otrzymujemy w szklanej buteleczce (50 ml), z praktyczną pompką, dzięki której możliwa jest łatwa aplikacja oleju. Buteleczkę dodatkowo zapakowano w kartonik z truskawkowymi grafikami, który bogaty jest w informacje na temat oleju, w środku odnajdziemy także pomocną ulotkę. To 100% naturalny, tłoczony na zimno olej z nasion truskawki, który idealnie pielęgnuje każdy typ cery, świetnie sprawdzi się nawet przy cerach wrażliwych, skłonnych do podrażnień, alergii, wyprysków, przesuszonych, zmęczonych, moja skóra mieszana w kierunku suchej, kocha ten olej. Nie pozostawia on bardzo tłustej warstwy, w konsystencji i wchłanianiu blisko mu do oleju z pestek malin, pięknie wchłania się, nawilżając, zmiękczając i wygładzając skórę. Stosuję go w przeróżnych kombinacjach, bezpośrednio nakładam go na twarz, szyję i dekolt, na noc, doskonale ujędrnia skórę, polecam też zmieszać go z żelem hialuronowym i olejem ze słodkich migdałów, tworząc swoje własne serum. Dodaję go także do masła do ciała i masła shea, można oczywiście aplikować olej na całe ciało, dłonie, czy stopy, to niesamowita bomba kojąca i odżywiająca, która zawiera dobroczynne, kwasy tłuszczowe omega-6,9 ale także omega-3, które idealnie łagodzą podrażnienia. Olej bogaty jest także w witaminę F i E – witaminę młodości, działa regenerująco i przeciwstarzeniowo. Ma on przepiękny zapach, jest to nieco orzechowa, naturalna woń. Olej świetny jest także w pielęgnacji włosów, jako dodatek do odżywek, masek, ale również bezpośrednio na skórę głowy, czy całą długość włosa. Stosować go także można, jako odżywkę do rzęs, brwi i paznokci. Polecam też na lato truskawkowy masaż z tym olejem!


Olej z pestek moreli, uwiebiam stosować bezpośrednio na całe ciało, po kąpieli. Często mieszam go z kilkoma kropelkami olejku limetkowego i pomarańczowego, wówczas masuję okrężnymi ruchami ciało. Olej z pestek moreli doskonale sprawdzi się przy pielęgnacji i olejowaniu włosów, zabezpiecza i nawilża, jednocześnie wzmacnia cebulki. Olej mieszka w buteleczce (50 ml) z ciemnego szkła, które chroni olej przed promieniami słonecznymi, olej łatwo aplikujemy poprzez pompkę. Olej z pestek moreli, to najbogatszy w nienasycone kwasy tłuszczowe olej roślinny, używany nie tylko w kosmetyce, ale także w przemyśle farmaceutycznym i perfumeryjnym. Olej przecudownie pachnie, jest to woń przywodząca na myśl słodki marcepan (tu polecam także olej z pestek śliwki, jeśli jeszcze nie znacie). Cudownie aplikuje się go na całe ciało, a delikatny zapach uprzyjemnia jego stosowanie, olej pięknie otula ciało, nie pozostawia tłustej warstwy, jest to olej o bardzo lekkiej konsystencji, szybko się wchłania, nawilża, zmiękcza i wygładza skórę. Oprócz stosowania bezpośrednio na skórę, dodaję go też do kremu, wspaniale sprawdzi się także przy masażu, a z ulubionymi, naturalnymi olejkami eterycznymi, skradnie serce każdego. Znacie te olejowe cudeńka? 
Stosujecie oleje naturalne w letniej pielęgnacji?