Olej z nasion kawy, olej z nasion dzikiej róży piżmowej oraz olej z pestek śliwki, to trio Etja, które jesiennie, corocznie króluje u mnie w pielęgnacji skóry. Warto poznać każdy z nich i tej jesieni otulić nimi swoją skórę.
Olej z nasion kawy Etja, jest totalnym olejowym hitem, to najwyższej jakości, certyfikowany bio olej, nierafinowany i tłoczony na zimno z palonych ziaren, nasion kawy, prawdziwej coffea arabica. Olej pachnie świeżą kawą, szybko się wchłania, świetnie pielęgnuje każdy rodzaj cery, sprawdzi się przy cerach wrażliwych, skłonnych do podrażnień, przesuszonych, bowiem genialnie nawilża, zmiękcza i wygładza moją skórę. Z efektów będą zadowolone także osoby borykające się z łuszczycą, czy AZS, bowiem olej cudownie odżywia, nawilża i natłuszcza skórę. Olej z nasion kawy, zawiera duże ilości NNKT, niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, które pięknie działają na skórę, wygładzają ją, odżywiają, skłaniają do regeneracji, są tu oczywiście przeciwzapalne fitosterole, karoteny, ujędrniające i nadające skórze zdrowy wygląd. Najsłynniejszą właściwością kawy, jest działanie na tkankę tłuszczową, dlatego olej doskonale sprawdzi się w walce z cellulitem, czy rozstępami. U mnie olej w stężeniu 100% aplikuję przede wszystkim na ciało, szczególnie w okolice ud, pośladków, przy tak pięknym zapachu, domowy, jesienny zabieg spa w wannie, czy pod prysznicem, z takim olejem, to najczystsza przyjemność! Trzeba go znać i kochać!
Olej z nasion dzikiej róży, wykorzystuję jesiennie w tworzeniu moich kosmetyków, dodaję go podczas kręcenia kremów do twarzy, ale także balsamów do ciała. 100% naturalny, nierafinowany, tłoczony na zimno i certyfikowany bio olej z nasion, mieszkających we wnętrzu dzikiej róży piżmowej, rosnącej w Chile, jest bogaty w cenny kwas trans-retinowy, omega-6, omega-3, witaminę E oraz karotenoidy, dzięki nim skóra jest odpowiednio zregenerowana, nawilżona, olej ten wzmacnia także on barierę lipidową naskórka, skutecznie zapobiega starzeniu się, idealny jest także jako ochrona przed mrozem i wiatrem, ja aplikuję go na dłonie i twarz. Nie bez powodu olej ten często także występuje w kosmetykach przeciwzmarszczowych, olej z nasion dzikiej róży, to według mnie najlepszy olej do walki ze zmarszczkami, przesuszeniami, popękanymi naczynkami i szarą cerą. Olej z nasion róży, wspaniale i szybko się wchłania, ujędrnia skórę, poprawia ukrwienie, świetny jest też do masażu, wówczas docenia się także jego charakterystyczny zapach. Genialny jako odżywka do paznokci i maska olejowa na końcówki włosów!
Olej z pestek śliwki, czyli Prunus Domestica Seed Oil, jest 100 % naturalnym, nierafinowanym, tłoczonym na zimno olejem, uzyskiwanym w wyniku tłoczenia pestek śliwek. To kosmetyk najwyższej jakości, wolny od sztucznych dodatków, aromatów, bezpieczny i organiczny. Olej pachnie, jak słodki, prawdziwy marcepan! Zapach nie jest jedynym atutem oleju, moja skóra mieszana w kierunku suchej, bardzo się z nim lubi, polecałabym go też do cery problematycznej, skłonnej do zmarszczek, szarej i zmęczonej. Można stosować go bezpośrednio na skórę, zawiera kwas omega 9, omega 6, antyoksydanty, ale też cenne dla skóry witaminy B i E . Nie tylko dba, by skóra była nawilżona i miękka, ale też wygładza i chroni. Prócz boskiego zapachu, olej ma kolejny, wielki atut, momentalnie się wchłania, nie tworzy tłustej warstwy i nie lepi się, zatem jest to też olej dla tych, którzy nie przepadają za tłustym efektem stosowania kosmetyków. Ja stosuję go do całego ciała i twarzy, zazwyczaj podczas wieczornego rytuału pielęgnacyjnego, z powodzeniem można też olejować nim włosy, genialnie sprawdzi się w jesiennym masażu i relaksującej kąpieli.