Nie ukrywam, że należę do czytelników, którzy
urozmaicając swoje czytelnicze pasje, sięgają nieraz po książki nieoczywiste,
ciekawe, nowatorskie, czasem nawet skrajnie kontrowersyjne. Dziś zapraszam Was
na recenzję książki, która przyciągnęła mnie niczym magnez, wchłonęła jak
ocean, nęcąc emocjami, spokojem i intrygującymi opiniami na jej temat, oto
Córki latarnika, autorstwa Jean Pendziwol.
Premiera: 31 stycznia 2018
Wydawnictwo: Świat Książki
Tytuł oryginalny: The
Lightkeeper's Daughters
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Oprawa: okładka miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 336
Wybaczcie, ale nie mogę pominąć peanów na temat
okładki książki. Wydawnictwo Świat Książki, tak pięknie wydało powieść Córki
latarnika, że zapiera mi dech, cudowne niebieskości, granat, turkusy, rozgwieżdżone
niebo i wyspa z rozświetloną latarnią, idealnie obrazuje nam klimat, oddech
książki i na pewno zwróci Waszą uwagę na półkach księgarni, nie ukrywam, iż ja
jestem nią nieustannie zauroczona. Jean Pendziwol, jako autorka gości u mnie po
raz pierwszy, dotychczas bowiem, ta zdolna Kanadyjka, pisała książki dla
dzieci, powieść Córki latarnika, jest zatem jej „dorosłym” debiutem, który już
zyskał naprawdę wiele pozytywnych recenzji. Książka jest polecana miłośnikom
sióstr Bronte i twórczości Jodi Picoult, jakie zatem ziarno zostawiła we mnie?
Córki latarnika, podzielono na trzy części z
posłowiem, na końcu książki, mamy przydatną listę nazw geograficznych
przewijających się w powieści. Rozdziały oznaczone zawsze, wymiennie imieniem
bohaterki, są króciutkie, zatem powieść czyta się niezwykle szybko i
dynamicznie, nie mogąc się oderwać ani na chwilkę, magia bowiem emanująca z powieści
naprawdę potrafi uwieść.
Drogę rozpoczynamy w iście malowniczych
okolicznościach, leśne okolice i ścieżka do zatoki Middlebrun, strzec i wiekowy
labrador, idą każdego ranka tą trasą od zawsze. Wspomnienia sprzed
sześćdziesięciu lat, wciąż w nim żyją, pamięta ogień, łódź i Charliego
Livingstone`a. To wszystko opowiada Arnie Richardson, następnie poznajemy już
Morgan Fletcher, młodziutką, pełną energii, zdolną dziewczynę o charakternym
wyglądzie, wychowankę rodzinnego domu zastępczego Laurie i Billa, która w
ramach resocjalizacji, przez miesiąc, obyć ma karne prace społeczne w domu
spokojnej starości. To tu właśnie Morgan poznaje Marty`ego, będącego sercem
tego przybytku i jedną z mieszkanek domu - Elizabeth. Elizabeth Livingstone, która
dzieciństwo spędziła mieszkając w latarni, w domu starców przebywa już trzy
lata, wspominając siostrę bliźniaczkę Emily, opowiada nam, jakby nieco w sposób
pamiętnikarski, o swoim życiu teraźniejszym, jak i o swej przeszłości. Krok po
kroku wkraczamy w jej świat, dowiadujemy się, iż traci wzrok, nie może już
podziwiać sztuki i czytać książek, a życie wypełniają chwile z herbatą, muzyka,
ogród, wspomnienia i monotonia codzienności, którą przerywa wiadomość o
rozbitej łodzi jej brata Charlesa w zatoce Middlebrun.
Na pokładzie łodzi, stary Arnie Richardson znalazł
dzienniki, które należały do jej świętej pamięci ojca, którym był Andrew
Livingstone, latarnik z Wyspy Porfirowej. Elizabeth nie mogąc samej czytać
myśli ojca, rozpoczyna głębszą znajomość z Morgan, niespodziewanie obie
odkrywają, iż rodząca się przyjaźń, jest dla nich życiowym wybawieniem, a zarówno
pamiętniki latarnika, jak i losy rodziny, są źródłem niesamowitych, jedynych w
swym rodzaju sekretów i zagadek, bardzo ciekawie dynamizują też całą powieść.
(…) ta lektura budzi od dawna uśpione wspomnienia. Nazwiska i nazwy miejsc.
Wycinki życia. Moja przeszłość. Młodość. Mój dom. Okazuje się, iż Morgan i
Elizabeth, łączy jeszcze coś!
Przyznam Wam, że jestem totalnie urzeczona magią i
delikatnością tej książki, płynie się z nią tak lekko i tak szybko, czas nad
nią spędzony, powoduje zarazem spokój, uśmiech, jak i specyficzną harmonię,
której było mi tak potrzeba. Rodzinne więzy, czasem trudna miłość, praca, sztuka,
wspomnienia, przyjaźń, wprost emanują z powieści Córki latarnika i przenoszą
nas w zupełnie inny świat. Polecam Wam z całego serca tę książkę szczególnie,
jeśli chcecie odpłynąć i oderwać się nieco od zimowego dnia codziennego w
nieznane rejony Wyspy Porfirowej!
okładka faktycznie jest przepiękna :D muszę ją przeczytać! :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie, polecam z całego serca :)
UsuńZapowiada się super, chcę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPiękna powieść, idealna na zimowe wieczory :)
Usuńciekawie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńMusisz ją poznać, magiczna :)
UsuńTa pozycja książkowa prawdopodobnie by mnie wciągła:)
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, ze wciągnęłabyś się bez reszty :)
UsuńKOjarze autora, ale ta ksiazke niekoniecznie. Fajna propozycja!
OdpowiedzUsuńJean Pendziwol, pisałam dotychczas książki dla dzieci, to jej pierwsza powieść "dorosła" :) Polecam bardzo :)
UsuńMiałam tę przyjemność, żeby przeczytać powieści sióstr Bronte i szkoda, że nie były takie "płodne" jak Jane Austen. wiec chyba i mnie przypadnie ta powieść do gustu!
OdpowiedzUsuńOOo Kochana, to pozycja zdecydowanie zatem dla Ciebie :)
UsuńBrzmi jak świetna odskocznia od codzienności :D
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie piękna, zaryzykowałabym twierdzenie, że nawet nieco baśniowa :)
UsuńOkładka wygląda świetnie muszę powiedzieć :) Książkę chyba kojarzę, ale samego autora zupełnie nie :)
OdpowiedzUsuńPrzecudowna jest okładka <3 W księgarni na pewno zwróciła Twoją uwagę :)
UsuńPolecam Kochana POWTÓRKĘ Z MIŁOŚCI.
OdpowiedzUsuńZapraszam na najnowszy wpis - WSPÓŁPRACA :)
studentkazarzadzania.blogspot.com
Poszukam tego tytułu, dziękuję :)
UsuńPrzeczytałam: "przyciągnęła jak majonez" :D Ale chyba chodziło o magnes ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie okładka prezentuje się wyjątkowo :) Podobają mi się bardzo zdjęcia książki.
Jeśli powieść wciąga i wywołuje tak przyjemne uczucia, to rzeczywiście jest warta przeczytania ;)
~Weronika
Dziękuję za miłe słowa i polecam książkę z całego serca!
UsuńDuzo dobrego czytałam o tej książce na kilku blogach z recenzjami. Coraz bardziej jestem nastawiona na to ze i ja sie w nia zaopatrze i przeczytam. Nabiera to mocy, a wiem, że teraz to ostatni dzwonek na spokojne czytanie - za dwa miesiace synek nie da pewnie spokojnie usiasc i się odprężyć...
OdpowiedzUsuńbuziaki
Jak zwykle Niezwykle - Misa Durst
Gratuluję synka :) Koniecznie musisz sobie ją sprawić, jeśli lubisz tego typu, magiczne opowieści!
UsuńZatopiłabym się w niej z kubkiem gorącej czekolady.
OdpowiedzUsuń... jest do tego idealna :)
UsuńOkładka piękna, ale nie wiem czy to moje klimaty :D
OdpowiedzUsuńPrzepiękna i na pewno spodoba Ci się :)
UsuńJa teraz czytam Dickensa☺
OdpowiedzUsuńKlasyka, tak trzymać :*
UsuńOkładka rzeczywiście urzekająca i przyciągająca uwagę
OdpowiedzUsuńBardzo udana!
UsuńPo opisie już widzę, że książka przykułaby moją uwagę :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze Cie zachęcił :)
UsuńGreat post dear. I m following you via gfc and google + and I hope you follow back 😊
OdpowiedzUsuńwww.deriasworld.blogspot.com
Thanks Dear :) Kisses!
UsuńZapisujemy tytuł na prezent dla babci :) książki ze świąt grudniowych już pochłonęła a bardzo lubi takie delikatne opowieści :)
OdpowiedzUsuńOoo tak, to zdecydowanie coś zatem dla pandowej babci :*
UsuńRzeczywiście ładne wydanie :) a i recenzją kusisz ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się :) No i polecam bardzo :)
UsuńChętnie bym ją przeczytała :P
OdpowiedzUsuńDo dzieła! Jest już w księgarniach :)
Usuń